Reklama

Dziś Polska zagra z Albanią - to mecz o wszystko

"To mecz o wszystko" - nie ma wątpliwości trener reprezentacji Polski Paulo Sousa przed wieczornym (godz. 20.45) spotkaniem eliminacji mistrzostw świata w Tiranie z Albanią. Obie drużyny walczą o drugie miejsce w grupie, za Anglią, i przedłużenie nadziei na awans do przyszłorocznego mundialu.

Reklama

Po siedmiu seriach spotkań w grupie I kwalifikacji prowadzi Anglia - 19 pkt, przed Albanią - 15 i Polską - 14.

Pojedynek w Tiranie może mieć decydujący wpływ na rozstrzygnięcie, kto zajmie drugą pozycję i zagra wiosną w dwustopniowych barażach o awans. Jeśli Polska przegra, to strata do Albanii wzrośnie do czterech punktów. Rywale w listopadzie zagrają z Anglią na wyjeździe oraz Andorą u siebie, a jedno zwycięstwo wystarczy im, by utrzymać przewagę nad biało-czerwonymi.

"Bez wątpienia to dla nas mecz o wszystko i przyjechaliśmy tutaj z myślą o zwycięstwie" - zapowiedział Sousa, którego drużyna pokonała Albańczyków 4:1 na początku września w Warszawie.

Ze stawki spotkania zdaje sobie również sprawę Kamil Glik.

"Gonimy drugie miejsce, które da możliwość gry w barażach. Ja lubię taką presję, a takie mecze dają dużą frajdę, dają możliwość przeżycia czegoś niesamowitego w reprezentacji, można przejść do historii. Mamy w zespole sporo doświadczonych zawodników, więc myślę, że wyjdziemy pozytywnie nastawieni" - zaznaczył 33-letni obrońca.

Rywale w ostatnich tygodniach wywalczyli komplet punktów na Węgrach (dwa razy wygrali po 1:0) i nie zamierzają rezygnować z pierwszej w historii kwalifikacji do MŚ.

"Musimy pozostać skoncentrowani i wystrzec się błędów. Polska to mocny zespół, którego piłkarze grają w najlepszych klubach. Lewandowskiego nie da się zatrzymać, ale musimy zrobić wszystko, aby piłka do niego nie trafiała" - zaznaczył włoski szkoleniowiec gospodarzy Edoardo Reja.

Z 12 dotychczasowych konfrontacji z Albanią polscy piłkarze przegrali jedną - właśnie w Tiranie, ale w 1953 roku. Z ośmiu zwycięstw najważniejsze było to w kwalifikacjach do MŚ w Meksyku, kiedy zespół pod wodzą Antoniego Piechniczka wygrał 1:0 w stolicy Albanii po golu Zbigniewa Bońka, który dotarł do Albanii samolotem prosto z Brukseli, gdzie dzień wcześniej uczestniczył w pamiętnym z racji tragicznych wydarzeń i śmierci 39 osób finale Pucharu Europy między jego Juventusem Turyn i Liverpoolem (1:0). Wcześniej jednak było sensacyjne wówczas 2:2 w Mielcu.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Niedziela
rano
4°C Niedziela
dzień
5°C Niedziela
wieczór
4°C Poniedziałek
noc
wiecej »

Reklama