Reklama

W kraju czarnej antylopy

…jesteśmy w kraju, gdzie najbardziej niebezpieczną istotą jest komar, najdroższym warzywem kalafior kosztujący 10 dolarów, gdzie mieszka oficjalnie 35 Polaków i gdzie wojna skończyła się zaledwie 8 lat temu.

Reklama

W kraju czarnej antylopy   Jesteśmy w Luandzie, ale również…

…jesteśmy w kraju, gdzie najbardziej niebezpieczną istotą jest komar, najdroższym warzywem kalafior kosztujący 10 dolarów, gdzie mieszka oficjalnie 35 Polaków i gdzie wojna skończyła się zaledwie 8 lat temu. Jesteśmy w Państwie, gdzie w stolicy żyje oficjalnie 2,5 mln mieszkańców, a nieoficjalnie ok. 8 mln. To tu godłem linii lotniczych, narodowej federacji piłkarskiej i Bóg wie, czego jeszcze, jest Palanca Negra (Antylopa Szabloroga), której ostatni okaz przed całkowitym wybiciem widziano kilka lat temu. Tutaj też od dwóch tygodni znowu jeżdżą pociągi – raz na tydzień.

Karamba – to jedyne słowo, którego się do tej pory nauczyłem po portugalsku. Słowo jest dobre. Zwłaszcza w kontekście pożegnania naszych poprzedników, czyli Szpiegów z Krainy Deszczowców oraz w kontekście naszej psychozy antymalarycznej.

O ile ekipę w składzie Aga, Ewa, Jerry i Norbert vel Jesus (czytaj Hesus) wspominamy świetnie, o tyle malarii raczej tak wspominać nie będziemy. No bo, powiedzmy sobie szczerze, statystycznie minimum dwóch z nas na nią zachoruje. Dlaczego? A dlaczego, mimo wylania na siebie przez niecałe dwie doby dwóch 100-mililitrowych butelek repelentu i mimo spędzenia większości z tego czasu w gościnnych progach kondominium naszego gospodarza Mirka i spania nocą w moskitierach, wszyscy już kilkakrotnie zostaliśmy pogryzieni? No właśnie, „popatrz szwagier co za franca”.

Jutro ruszamy w drogę.

Rowery sklarowane, w brzuchach jeszcze nie bulgocze, internetu podobno nie ma nigdzie, a znaczki pocztowe i pocztówki są rarytasem nie do zdobycia. Aż się nie mogę doczekać podróży autobusem do Dondo oddalonego 170 km od Luandy. Oj będzie się działo!

8 stycznia 2011

LUANDA – MUNENGA (222 km autobusem)

MUNENGA – PEDRA ESCRITA (37 km rowerem)

Nasz etap „W kraju Czarnej Antylopy” skonstruowany jest tak, że pierwsze 578 kilometrów to dojazd do faktycznego startu naszych zmagań na trasie Kazika. Z Luandy jedziemy do Huambo zwanego również Nową Lizboną. Tu zakończyli odtwarzanie szlaku Nowaka nasi poprzednicy z ekipy Angola 1 – „Szpiedzy z Krainy Deszczowców”.

Kolejne 797 kilometrów, czyli odcinek do granicy z Kongiem, przejedziemy już dokładnie po tropach naszego bohatera.

Tymczasem, aby lepiej zaaklimatyzować się do wysokich temperatur i wilgotności, postanowiliśmy część pierwszego odcinka przejechać na rowerach. Zanim jednak do tego doszło jechaliśmy autobusem z rowerami rozłożonymi na płasko w luku bagażowym autobusu kursowego na trasie Luanda–Huambo. Jechaliśmy, próbując odrobić zaległości w spaniu, bo klarowanie sprzętu poprzedniego wieczora przedłużyło się do 4.30 nad ranem, a w pamięci mieliśmy jeszcze przecież gorące pożegnanie zgotowane nam przez ekipę Norberta z poprzedniej nocy.

Zaraz po wyjeździe z miasta mijamy jeden z nowych stadionów zbudowanych niedawno specjalnie na Puchar Narodów Afryki, którego Angola była organizatorem. Dalej trasa w odcieniach ciemnej zieleni aż do miejscowości Dondo (177 km na południowy-wschód od Luandy) to przepiękna aleja potężnych baobabów, porastających raz po raz pobocza drogi. Od Dondo (ok. 100 m n.p.m.) profil trasy zaczyna się piąć zdecydowanie w górę. Tu właśnie, na tych morderczych podjazdach, postanowiliśmy zacząć naszą rowerowa przygodę. Nareszcie! Siedzimy na rowerach.

Od 14.30 do końca dnia, czyli do 18.00 (słońce zachodzi tu codziennie ok. godz. 19.00) udaje się nam przejechać zaledwie 37 kilometrów. Zaledwie, choć powinno się powiedzieć aż, bo warunki jak na rozgrzewkę przed miesięcznym etapem są naprawdę wymagające. Z nieba leje się żar, wilgotność jest wysoka. Rozbuchana roślinność po obu stronach równiutkiej, zbudowanej chińskimi rękami, asfaltówki rośnie na wysokość wyższą od znaków drogowych. Jedziemy w szpalerze jasnozielonej, gruboliściastej trawy. Podjazdy, o czym informują znaki drogowe, mają po 10-12% nachylenia. Dokonujemy morderstwa na własnym organizmie. Ukrop. Sapanie. Bezdech. Częste postoje na szczytach kilometrowej długości podjazdów. Dobrze, że mamy batony energetyczne i odżywki z elektrolitem (przeciwko odwodnieniu) firmy Vitargo. Przydają się. Bardzo!

A wokoło wyjątkowe „okoliczności przyrody”. Góry jak marzenie. Niepowstrzymana wegetacja roślinności tropikalnej. Sielaneczkę pejzażową z rzadka przerywa wehikuł leżący w rowie, autokar, który spadł w przepaść czy resztki ostrzelanego i spalonego samochodu.

Dojeżdżamy na pierwszy nocleg. Pedra Escrita (Zapisana Skała). Śpimy w miejscowej czteroizbowej szkole. Pięknie. Jest woda, dach nad głową i rozentuzjazmowani mieszkańcy, których oblepiamy naklejkami Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

 

11 stycznia 2011, ALTO HAMA – MISSAO QUIPEIO (53 km rowerem)
12 stycznia 2011, MISSAO QUIPEIO – FAZENDA BOA SERRA I NOVA ERA  (62,5 km rowerem bez bagażu)
 
Jest środowy poranek siedzę w jadalni budynku administracyjnego Katolickiej Misji w Quipeio. Za oknem rozciąga się wspaniała panorama wierzchołków górskich porośniętych drzewami eukaliptusowymi. Na horyzoncie góruje nad pozostałymi najwyższy szczyt Angoli – Mocco de Morro (2654 m. n.p.m.). To tutaj 24 grudnia 1934 roku Kazimierz Nowak spędził wigilię Bożego Narodzenia. To tutaj także, wczoraj, dokładnie w 114. rocznicę urodzin naszego bohatera udało się nam powiesić tabliczkę poświęconą jego pamięci. Zawisła na werandzie na nieotynkowanej ścianie zbudowanej z wypalanych na słońcu cegieł.

W tej okolicy w latach 30-tych poprzedniego stulecia znajdowało się 5 fazend (gospodarstw) prowadzonych przez Polaków. Ich nieformalnym przywódcą był Hrabia Michał Zamoyski, w którego domu na przeszło miesiąc „stanął kwaterą” Kazimierz Nowak. Dojechał tu konno na grzbiecie Rysia i Cowboya, a w dalszą podróż ruszył już rowerem. Podczas wigilii spotkał się z rodzinami Rodziewiczów, Barskich, Gebertnerów. Odwiedził także fazendę Nova Era Pana Dekańskiego. Jednak najmilsze chwile spędził na posiadłości Boa Serra u Pani Marii i hrabiego Zamoyskiego.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Niedziela
rano
4°C Niedziela
dzień
4°C Niedziela
wieczór
3°C Poniedziałek
noc
wiecej »

Reklama