Na kairskim placu Tahrir w czwartek po zmierzchu znowu doszło do starć między przeciwnikami a zwolennikami prezydenta Hosniego Mubaraka. W stolicy Egiptu atakowani są również zagraniczni dziennikarze. Nadal dochodzi do plądrowania i podpaleń.
W centrum Kairu na placu Tahrir i w jego okolicach po południu ponownie rozległy się strzały i po zmierzchu na placu znowu doszło do starć - podała telewizja Al-Arabija.
Podczas gwałtownych starć zginęło 12 osób, a ok. 1200 zostało rannych - podała stacja telewizyjna Al-Dżazira, powołując się na dane egipskiego ministerstwa zdrowia. Wcześniej mówiono o 10 zmarłych i 800 rannych.
M.in. na śmierć pobity został w czwartek cudzoziemiec, którego tożsamości ani narodowości nie ujawniono; nie podano też, przez kogo został pobity. To pierwsza zagraniczna ofiara zamieszek od ich wybuchu 25 stycznia.
Od czwartku na placu Tahrir i w okolicy mnożą się przypadki agresji wobec dziennikarzy zagranicznych. Według telewizji Al-Arabija i Al-Dżazira zwolennicy Mubaraka atakowali nawet hotele, ścigając zagranicznych reporterów i korespondentów.
Zaatakowany został hotel Ramses Hilton w centrum stolicy. Napastnicy szukali w nim zagranicznych korespondentów.
W hotelu znajdowali się dwaj dziennikarze hiszpańscy, którzy poinformowali o tym hiszpańską agencję EFE.
Na placu Tahrir zwolennicy Mubaraka pobili pałkami dwóch greckich dziennikarzy, jednemu z nich trzeba było udzielić pomocy w szpitalu - podał grecki dziennik "Kathimerini".
Według świadków egipskie MSW aresztowało kilkudziesięciu dziennikarzy, m.in. szefową biura "Washington Post" w Kairze Leilę Fadel.
W pobliżu biura premiera niedaleko placu Tahrir aresztowano ośmiu zagranicznych dziennikarzy. Korespondent tureckiej korporacji radiowo-telewizyjnej TRT, pobity przez grupę około 15 zwolenników Mubaraka, stracił ząb, ukradziono mu aparat, telefon komórkowy i pieniądze.
Atakowani byli m.in. dziennikarze CBS, BBC, telewizji duńskiej, szwajcarskiej i belgijskiego dziennika "Le Soir".
W czwartek wojsko zatrzymało w Kairze dwóch operatorów Telewizji Polskiej jadących z przewodnikiem z budynku egipskiej telewizji do ambasady RP. Przed południem zostali zwolnieni, zatrzymano zaś inną ekipę TVP - korespondenta Piotra Góreckiego z dwoma współpracownikami.
Polskie MSZ zaapelowało do pracowników polskich mediów, by unikali przebywania w centrum Kairu do czasu uspokojenia sytuacji w tym rejonie.
Amerykański Departament Stanu oświadczył, że potępia "zorganizowaną kampanię zastraszania" dziennikarzy, a przywódcy Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Włoch i Hiszpanii we wspólnym oświadczeniu przypominają, że "ataki na zagranicznych dziennikarzy są całkowicie nie do przyjęcia".
Egipska policja zatrzymała w Kairze również wysłannika Amnesty International. Doszło do tego po okrążeniu i zajęciu przez policję budynku Centrum Prawnego Hiszama Mubaraka. Członek zespołu AI został zabrany w niewiadome miejsce razem z wysłannikiem Human Rights Watch i innymi osobami. Sekretarz generalny AI Salil Shetty wezwał do natychmiastowego, bezpiecznego uwolnienia przetrzymywanych, przypominając, że "powinni mieć prawo do monitorowania sytuacji przestrzegania praw człowieka w Egipcie (...) i wykonywania swoich działań bez strachu przed prześladowaniami i zatrzymaniem". Wielu aktywistów jest nadal przetrzymywanych w budynku Centrum Prawnego.
Na przedmieściu Kairu podpalony został hipermarket Hyper One; ludzie uciekali z niego, wybijając okna. Trwa plądrowanie. Podpalono również budynek niedaleko placu Tahrir koło pięciogwiazdkowego hotelowego wieżowca z widokiem na Nil. Pożary wybuchły też w dzielnicy Szubra na północ od centrum. (PAP)
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.