"Kubica da radę. Na górze 'ktoś' go kocha" - tak katolicki włoski dziennik "Avvenire" napisał we wtorek o wypadku polskiego kierowcy w rajdzie w Ligurii. Gazeta przypomina, że w 2007 roku wyszedł on cało ze straszliwej kraksy na torze w Kanadzie.
"Jedno uderzenie i wesoła niedziela w towarzystwie przyjaciół, by pojechać z piskiem kół w drugorzędnym rajdzie, zamieniła się w dramat"- podkreśla gazeta włoskiego episkopatu.
Zauważa, że rany odniesione przez Polaka były olbrzymie i sprawiły, że "obawiano się najgorszego". "Ale może ktoś na górze zdecydował roztoczyć opiekę nad aniołem torów wyścigowych, który już dwa razy ryzykował utratą życia w wypadkach" - dodaje "Avvenire".
Dziennik zauważa: "Kubica jest wierzący" i przypomina, że miał imię Jana Pawła II na kasku i nosi jego obrazek przy sobie.
"Uderzenie w mur małego wiejskiego kościółka podczas odcinka specjalnego (przejechał zaledwie 4 kilometry) i znalezienie się w szpitalnym łóżku po 7 godzinach operacji z zapalonym światłem nadziei to znak, że tyle wiary zostanie odpłacone"- zauważa gazeta.
Podsumowuje: "Robert Kubica będzie żył i będzie miał przed sobą następne wyzwanie, by wrócić jako kierowca waleczny i szybki".
Katolicki dziennik przypomina, że nazwisko Kubicy przeszło do historii w jego ojczyźnie, ale - dodaje - "zdobył on też wielką sympatię we Włoszech".
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.