Na Antarktydzie odkryto skamieniałość niewielkiego dinozaura, należącego do nieznanego wcześniej gatunku - informują naukowcy za pośrednictwem serwisu Discovery News.
Skamieniałość półtorametrowego dinozaura odkrył wraz z kolegami William Hammer z Augustana College (USA) na Górze Kirkpatricka (ang. Mount Kirkpatrick), na wysokości 4 tys. metrów n.p.m.
Dinozaur żył na Antarktydzie około 190 mln lat temu, kiedy na porośniętym lasami kontynencie panował umiarkowany klimat.
Hammer odkrył nowy gatunek w tym samym miejscu, w którym w 1990 r. znalazł skamieniałość pierwszego dinozaura z Antarktydy, prawie siedmiometrowego kryolophosaurusa.
Najnowsze znalezisko naukowiec zalicza do ornithischianów, dinozaurów spokrewnionych z ptakami. Dały one początek większym dinozaurom, takim jak stegozaury, ankylozaury i dinozaury kaczodziobe.
"Nie wiem nawet, czy znaleźliśmy głowę. Mamy kości nóg i stopy. Zajmie nam jeszcze rok dojście do ładu z tym, co mamy" - opisuje Hammer.
Nowe znalezisko pozwoli na wypełnienie luk w obrazie ewolucji antarktycznych dinozaurów oraz środowiska, w którym żyły.
Jak wyjaśnia Thomas Holtz, profesor geologii z University of Maryland, takie dinozaury były jak dzisiejsze króliki - niewielkie, szybkie i występowały powszechnie. "Prawie nigdy nie pokazuje się ich na filmach ani nie robi na ich wzór plastikowych zabawek, a jednak to z nich wyodrębniły się wielkie dinozaury roślinożerne" - dodaje.
Poszukiwanie skamieniałości na Antarktydzie jest skrajnie trudnym przedsięwzięciem. Naukowcy mają jedynie trzymiesięczne "okno", w którym muszą dotrzeć na miejsce i zdążyć powrócić, żeby nie zastała ich ciężka zima.
Ostatnio Hammer i pozostali naukowcy przez dwa miesiące badań musieli mieszkać w obozowisku na lodowcu, a do stanowiska paleontologicznego docierali śmigłowcem.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.