Były kandydat na prezydenta Ugandy Kizza Besigye wezwał swoich zwolenników do pokojowych protestów przeciw jego zdaniem sfałszowanym wyborom prezydenckim. Według oficjalnych wyników rządzący krajem od 25 lat Yoweri Museveni zdobył w nich 68 proc. głosów.
"Nastał czas, by naród ugandyjski powstał i pokojowo protestował przeciw wynikowi wyborów (prezydenckich) oraz zażądał, by już żadne wybory nie były organizowane przez obecną komisję wyborczą" - powiedział podczas spotkania z kilkuset zwolennikami w Kampali.
Zdaniem Besigye, który w wyborach z zeszłego tygodnia zdobył 26 proc. głosów, komisja ta jest "niekompetentna", a wszystkie dotychczasowe wybory, które odbyły się za prezydentury Museveniego - sfałszowane.
"Jesteśmy gotowi. Niech wyjdą na ulice, a zobaczą, co im zrobimy" - powiedział rzecznik ugandyjskiej armii Felix Kulayigye.
Besigye jeszcze przed wyborami groził, że zorganizuje protesty na wzór tych w Egipcie, które doprowadziły do obalenia wieloletniego prezydenta Hosniego Mubaraka. Museveni zapowiedział, że wsadzi do więzienia wszystkich, którzy by się na to poważyli.
Grupa obserwatorów z UE oceniła, że podczas ostatnich wyborów wystąpiły poważne nieprawidłowości podczas głosowania i prowadzenia kampanii wyborczych. Ich zdaniem użyto środków państwowych, by zapewnić Museveniemu zwycięstwo. Przewodniczący komisji wyborczej odrzucił te oskarżenia.
Museveni rządzi krajem od 1986 roku. Pierwsze wybory prezydenckie zorganizował w 10 lat po dojściu do władzy. Początkowo ugandyjska konstytucja dopuszczała jedynie dwie kadencje prezydenta, jednak zapis ten zmienił właśnie Museveni.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.