Od 21 marca z rozkładu jazdy pociągów w województwie śląskim ma wypaść 100-110 połączeń. Spółka Przewozy Regionalne planuje m.in. wstrzymać kursy na czterech liniach w regionie i ograniczyć na pozostałych.
Decyzja ma być następstwem zbyt małego dofinansowania zamawianych przez samorząd przewozów.
Według marszałka woj. śląskiego Adama Matusiewicza, samorząd regionu nie wyklucza zwiększenia dotacji dla PR, chociaż "w granicach jakiejś logiki". Jego zdaniem, "trudno wytłumaczyć 50-procentowy wzrost kosztów kolejowej spółki z roku na rok".
Jak poinformował w piątek dyrektor śląskiego zakładu Przewozów Regionalnych Przemysław Gardoń, zgodnie z uzgadnianym w obrębie spółki planem ograniczenia rozkładu, pociągi mają przestać jeździć na liniach Katowice - Wisła Głębce, Rybnik - Chałupki, Rybnik - Bielsko-Biała oraz Bytom - Gliwice.
Prócz tego ograniczenia mają objąć wszystkie pozostałe linie w woj. śląskim - w najmniejszym stopniu najbardziej oblegane i przynoszące najmniejsze straty połączenie Gliwice-Częstochowa, gdzie z rozkładu wykreślono by tylko jeden pociąg. Jeżeli zmiany zostaną zgłoszone przez spółkę w przyszłym tygodniu, korekta rozkładu mogłaby wejść w życie od 21 marca. Ze względów prawnych kolejarze nie mogą trwale zastąpić pociągów autobusami.
O planach zawieszenia ponad 30 proc. połączeń kolejowych w województwie śląskim oraz możliwości likwidacji tamtejszego zakładu Przewozów Regionalnych poinformowała w czwartek prezes tej spółki Małgorzata Kuczewska-Łaska. Decyzja ma wynikać z niewystarczającego dofinansowania zamawianych przez samorząd przewozów.
Według Przewozów Regionalnych, marszałek woj. śląskiego na ten rok zamówił u przewoźnika taki sam rozkład jazdy, jak w 2010 r. Spółka uważa, że powinien za to zapłacić ok. 160 mln zł. Jednak władze regionu gotowe są przekazać tylko 110 mln zł - wynikające z obowiązującej od 2008 r. pięcioletniej umowy na dofinansowanie spółki. Przewozy Regionalne chcą teraz tak ograniczyć połączenia, by 110 mln zł w pełni pokryło spodziewany deficyt.
Przewozy Regionalne już w grudniu 2010 r. z powodu trudnej sytuacji taborowej zawiesiły ok. 10 proc. pociągów w woj. śląskim - 56 z nich przestało kursować, a 24 skrócono. Sytuacja miała wrócić do normy w połowie stycznia, ale okres zawieszenia przedłużono do końca lutego. Także w korekcie rozkładu wprowadzonej z początkiem marca nie udało się wznowić wszystkich połączeń - nadal nie kursuje ok. 40 pociągów dziennie.
Zgodnie z planowanymi ograniczeniami, do 40 już zawieszonych pociągów dołączyłoby teraz 60-70 kolejnych - z likwidowanych 4 linii oraz ograniczanych pozostałych. Łącznie zmiany te powinny przynieść PR ok. 16-17 mln zł na bezpośrednich kosztach. Kolejne oszczędności mają wynikać m.in. ze zwolnień pracowników. Według związkowców, którzy zapowiedzieli w tej sprawie protesty, mogą one objąć ok. 600 osób z całej 2,2-tys. załogi. Zdaniem dyrekcji zakładu, obejmą prawdopodobnie "o wiele mniejszą" liczbę pracowników.
W piątek Gardoń wyjaśnił m.in., że dotychczasowe ograniczenia kursów pociągów w stosunku do rozkładu są skutkiem trudnego 2010 r. i nagromadzenia w ostatnich miesiącach pociągów wycofanych z ruchu ze względu na konieczność przejścia napraw rewizyjnych. Jak dodał, choć sytuacja powoli stabilizuje się, nadal na odbiór z napraw czeka ok. 12 z ok. 120 wszystkich pociągów śląskiego zakładu.
Zarząd woj. śląskiego twierdzi, że kolejarze od kilku miesięcy nie przesyłają szczegółowych wyliczeń i uzasadnień związanych z zapowiadanym deficytem rzędu 50 mln zł. Gardoń określił to jako "nieporozumienie" potwierdzając, że już w listopadzie ub. roku samorząd wiedział o wielkości spodziewanego deficytu.
"Co roku przedstawiając propozycję umowy jesteśmy zobowiązani do przedstawienia wyliczeń dotyczących każdego pociągu. Nie bardzo rozumiem, czego oczekuje urząd marszałkowski" - zaznaczył. Wyjaśnił, że na rosnące koszty śląskiego zakładu PR wpływają m.in. wzrost kosztów dostępu do torów, wzrost cen energii oraz spadające przychody.
"Całkowicie rozumiem racje podróżnych, () potrzebę stworzenia kolei aglomeracyjnej, tylko to wszystko wymaga środków. (...) Jeśli mimo dotacji samorządu mamy już od 2008 r. w woj. śląskim 80 mld zł deficytu, () nie da się dalej wykonywać umowy bez pokrycia kosztów, nie mówiąc o jakimkolwiek zysku na inwestowanie" - wskazał Gardoń.
Marszałek woj. śląskiego poinformował w piątek dziennikarzy, że podczas zainicjowanej przez niego czwartkowej rozmowy z prezes spółki PR obie strony zadeklarowały chęć negocjacji. Marszałek sceptycznie jednak ocenił dobrą wolę Przewozów wskazując, że do tej pory spółka nie konsultowała swych ruchów czy decyzji - samorząd dowiadywał się o nich zwykle z mediów.
"Nie wykluczam, bo na pewno taka będzie też wola sejmikowych radnych, możliwości zwiększenia dotacji, choć będzie to niezwykle trudne w sytuacji budżetowej naszego województwa. Musi to się jednak odbywać się w granicach jakiejś logiki, bo moim zdaniem trudno będzie () wytłumaczyć 50-procentowy wzrost kosztów z roku na rok. Reprezentuję w pewnym sensie przed PR naszych pasażerów, ale też podatników woj. śląskiego, których nie wolno ordynarnie nabijać w butelkę" - mówił.
"Jeżeli ze strony Przewozów Regionalnych będzie autentyczna wola współpracy, z naszej strony jesteśmy naprawdę bardzo elastyczni" - wskazał Matusiewicz. Zaznaczył jednak, że jeśli nie dojdzie do porozumienia, jako jednemu z udziałowców "nie pozostanie mu nic innego, jak w stosowny sposób zainterweniować czy to w radzie nadzorczej PR, czy też na walnym zgromadzeniu spółki".
"Mamy podpisaną pięcioletnią umowę, która zakłada, że co roku Przewozy Regionalne dostają 110 mln zł. Tak było do tej pory, co zabezpieczało potrzeby tej spółki, o czym świadczą kolejne podpisywane z nami umowy. W tym roku, kilkanaście dni temu, ku naszemu zaskoczeniu dostaliśmy propozycję zwiększenia tej dotacji - uwaga - do 150 mln zł" - mówił marszałek dodając, że samorząd błyskawicznie wystąpił po tym z prośbą o wyjaśnienie, co jest powodem tak nagłego wzrostu kosztów.
Pytany przez dziennikarzy marszałek przyznał, że już wcześniej samorządowcy ustnie dowiadywali się o "mniej lub bardziej szokujących kwotach" tegorocznego deficytu PR, jednak na prośby o wyjaśnienia, nie doczekiwali się "niczego konkretnego". "Kwota kilkudziesięciu milionów musi być oparta na jakichś rzetelnych wyliczeniach, a nie na jedno- czy dwuzdaniowej deklaracji, że koszty się zwiększają" - ocenił Matusiewicz.
Marszałek przypomniał, że władze woj. śląskiego przygotowują uruchomienie samorządowej spółki Koleje Śląskie, która ma uzupełnić ofertę dotychczasowego przewoźnika i stworzyć konkurencję w zakresie jakości przewozów. Jak mówił, spółka mogłaby ruszyć w ciągu dwóch miesięcy i przejąć "możliwie dużą liczbę połączeń". Wobec niewielkiej ilości własnego taboru - obecnie dzierżawionego Przewozom Regionalnym - Koleje Śląskie, zdaniem marszałka, mogłyby zacząć dzierżawić pociągi od PR.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.