Trzej prominentni senatorowie USA wezwali do wprowadzenia strefy zakazu lotów wojskowych w Libii, co utrudniłoby siłom reżimowych atakowanie powstańców z powietrza. Rząd USA oświadczył, że takie posunięcie "jest rozważane", ale sugeruje, że woli go uniknąć.
W wywiadzie w programie telewizji CBS "Face The Nation" w niedzielę były demokratyczny kandydat na prezydenta, senator John Kerry, polemizował z administracją prezydenta Baracka Obamy, która sugeruje, że wprowadzenie strefy zakazu lotów nad Libią jest zbyt ryzykowne.
Minister obrony Robert Gates powiedział kilka dni temu, że wymagałoby to zbombardowania najpierw libijskiej obrony przeciwlotniczej, co oznacza poważną operację wojskową.
Kerry jednak wyraził opinię, że wystarczyłoby zniszczenie pasów startowych na kilku lotniskach. Zwrócił też uwagę, że libijskie siły powietrzne są niewielkie.
Wprowadzenie strefy zakazu lotów poparł też były republikański kandydat do Białego Domu, senator John McCain, i przywódca republikańskiej mniejszości w Senacie, Mitch NcConnell.
"Nie możemy pozwolić (Muammarowi) Kadafiemu na masakrowanie z powietrza swojego narodu" - powiedział McCain w programie telewisji ABC "This Week".
Stanowiska administracji bronił tym razem szef kancelarii prezydenta Obamy, William Daley.
"Wiele osób rzuca propozycje strefy zakazu lotów tak, jakby chodziło o jakąś grę komputerową, a przecież szef Pentagonu wie, co mówi" - powiedział Daley w rozmowie z telewizją NBC.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.