Przez Lwów przetacza się nowa fala uchodźców. Są to najczęściej kobiety z dziećmi, które dopiero teraz mogły wydostać się z atakowanych i oblężonych miast wschodniej Ukrainy. Podróżują koleją, a lwowski dworzec główny, jest dla nich pierwszym miejsce postoju oraz wypoczynku po długiej i wyczerpującej podróży.
14 tysięcy kanapek i ok. 4 tys. litrów rozdanej herbaty, to codzienna posługa grupy wolontariuszy z lwowskiej katedry, która dzień w dzień stoi przy kasie numer 9 i służy pomocą przybywającym do Lwowa uchodźcom. Rozdają żywność, słuchają, są blisko nich.
„Ostatnio zauważyliśmy, że jest dużo matek z dziećmi z Krematorska, z Dniepra – mówi pracujący we lwowskiej katedrze ks. Jan Tymań. Idzie fala tych, co teraz mają możliwość ewakuacji. Przypadki są różne. Są takie, które poruszają. Przychodzą matki z dziećmi. Dzisiaj była taka młoda z trójką dzieci. Proponujemy, aby wzięła kanapki. Ona odpowiada, że może inni wezmą. W końcu prawie ją zmusiliśmy. Poszła zaniosła je dzieciom. Wraca i mówi, było to akurat do siostry, czy może się przytulić. Siostra odpowiada, że jak najbardziej. Oni są bardzo wdzięczni, są skromni, niektórzy wstydzą się brać. Jak widzimy, że są dzieci, to sami proponujemy”.
Lwowski dworzec jest miejscem, gdzie uchodźcy wybierają kierunek dalszej ucieczki. Część z nich pozostaje we Lwowie, część udaje się w inne rejony zachodniej Ukrainy, a część przesiada się do pociągów i autobusów jadących do Polski.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.