Przystawił mi do głowy pistolet. Powiedziałam, że przez cały ten czas będę patrzeć mu w oczy, żeby zapamiętał mój wzrok do końca życia - mówi PAP Tatiana, 45-letnia mieszkanka Makarowa. W trakcie okupacji części położonego w obwodzie kijowskim miasta Rosjanie zamieszkali w jej domu, próbowali zabrać jej oszczędności i w końcu zagrozili śmiercią.
"Przez miesiąc mieszkaliśmy z mężem w piwnicy własnego domu. Orki weszły na nasze podwórko i zakomunikowały, że będą mieszkać u nas, a my mamy wynosić się do piwnicy" - wspomina kobieta. "Robili tam, co chcieli" - dodaje.
SYTUACJA NA UKRAINIE: Relacjonujemy na bieżąco
Tatiana jest dyrektorką szkoły w liczącym przed wojną około 10 tysięcy mieszkańców Makarowie. Dziś budynek placówki jest zupełnie zniszczony, a jego pracownicy wraz z kilkoma wolontariuszami próbują usunąć lżejsze części zbombardowanej konstrukcji.
"Szukali pieniędzy. Wiedziałam o tym, dlatego wcześniej przykleiłam taśmą klejącą część naszych oszczędności do własnego ciała. To było kilkaset dolarów w kilku banknotach, którymi okleiłam brzuch" - tłumaczy. "Na szczęście ich nie znaleźli" - dodaje.
"Chcieli też zabić męża, jak robili to z wieloma mężczyznami, których podejrzewali o przynależność do armii. Jakoś udało mi się ich ubłagać" - wspomina rozmówczyni PAP.
Tatiana przyznaje, że "tylko cudem przeżyła ten miesiąc". "Poza groźbami najgorszy był brak jedzenia. W piwnicy jedliśmy tylko to, co wcześniej tam trzymaliśmy. Nie zdążyliśmy przecież zrobić żadnych zapasów" - przyznaje.
Rozmowę przerywa dzwonek telefonu. Po krótkiej wymianie zdań kobieta przeprasza i mówi, że musi jechać na identyfikację zwłok swojej byłej pracownicy. "To dziewczyna, która zaangażowała się w pomoc przy ewakuacji mieszkańców miasta" - wyjaśniają sprzątające szkolne podwórko kobiety. "Bus, którym pomagała wywozić ludzi, został ostrzelany. Przeżyła i wróciła do Makarowa, by kontynuować ewakuację innych; za kolejnym razem nie miała tyle szczęścia" - dodają.
Wielu mieszkańców regionu zginęło na drogach, którymi próbowali przedostać się w bezpieczniejsze części kraju.
"Ołeksandr wyjechał ze swoim przyjacielem poza miasto, by sprawdzić bezpieczeństwo dróg prowadzących na zachód Ukrainy. Do Makarowa zbliżali się już Rosjanie, w samym mieście słychać było odgłosy niedalekich walk. Chciał sprawdzić, czy będzie mógł bez większego ryzyka przewieźć swoją rodzinę" - 45-letni Wowa przytacza PAP historię pracującego w jego przedsiębiorstwie kierowcy.
"Jego samochód został ostrzelany, wraz z przyjacielem zginął na miejscu. Rosjanie umieścili później pod ich ciałami miny, auto stało w tym samym miejscu - na poboczu drogi - przez miesiąc, ich rodziny nie mogły zabrać zwłok. Dopiero po wyzwoleniu tego terenu ciała wydobyto z samochodu i pochowano" - wspomina przedsiębiorca.
Rozpoczęta na początku marca okupacja części miasta zakończyła się w kwietniu, gdy Rosjanie wycofali się z zajmowanych wokół Kijowa obszarów. Szacuje się, że wskutek walk i ostrzału Makarów został zniszczony w około w 40 procentach.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.