Mieszkańcy Mariupola nie zaakceptowali wrogiej okupacji; 9 czerwca "nagle" spłonęły dwa ciągniki i trzy duże przyczepy należące do rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (MCzS), a dwa dni później ktoś śmiertelnie ugodził nożem funkcjonariusza tej służby - poinformował w środę doradca mera miasta Petro Andriuszczenko.
"Działania sabotażowe w Mariupolu powoli zmieniają się w aktywny sprzeciw. (...) Ustalono, że sprzęt MCzS spłonął w wyniku podpalenia. (...) Do zabójstwa rosyjskiego funkcjonariusza doszło w tłumie oczekującym na pomoc humanitarną, tuż przed Dniem Rosji (12 czerwca - PAP). Nieznany sprawca wbił pracownikowi MCzS nóż w plecy, rana okazała się śmiertelna" - napisał samorządowiec (https://t.me/andriyshTime/1454).
"Są to potwierdzone zdarzenia. Więcej nie mogę komentować ze zrozumiałych względów" - dodał Andriuszczenko.
W okupowanym przez rosyjskie wojska Mariupolu na południowym wschodzie Ukrainy panuje katastrofalna sytuacja humanitarna - pomoc zapewniana przez samozwańcze władze (dostawy żywności, wody, środków higienicznych) wystarcza tylko dla niewielkiej liczby osób, utrzymuje się też zagrożenie wybuchem epidemii chorób zakaźnych, m.in. cholery.
3 czerwca mer Mariupola Wadym Bojczenko wyraził przypuszczenie, że szacowana dotąd na około 22 tys. liczba mieszkańców miasta zabitych przez rosyjskie wojska może być znacznie zaniżona.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.