Wtorkowy atak na lotnisko wojskowe na zaanektowanym przez Rosję Krymie jest porażką doktryny wojennej Moskwy - ocenił ukraiński politolog Wołodymyr Horbacz. Okazuje się, że groźby użycia broni jądrowej w przypadku ataku na terytorium Rosji, to jedynie puste słowa - powiedział on PAP.
"Zgodnie z doktryną wojenną Rosji, w przypadku ataku na jej terytorium, może ona użyć broni jądrowej. Jeśli Rosja uznaje Krym za własne terytorium, to odpowiedzią na wczorajszy atak powinien być atak jądrowy" - wyjaśnił.
We wtorek doszło do serii wybuchów na lotnisku wojskowym w Nowofedoriwce na zachodnim brzegu Krymu. Płonęły tam magazyny z amunicją i pas startowy. W internecie rozpowszechniane są zdjęcia zniszczonych samolotów wojskowych.
Przeczytaj też: Zełenski: Ukraina odzyska wszystko, co zagarnęła Rosja; agresor zostanie ukarany
Amerykański dziennik "New York Times" poinformował, z powołaniem na anonimowe źródło w ukraińskim wojsku, że za wybuchami stoją siły zbrojne Ukrainy, które do przeprowadzenia tej operacji użyły wyłącznie pocisków rodzimej produkcji. Te doniesienia nie zostały oficjalnie potwierdzone ani przez Kijów, ani Moskwę.
Horbacz, analityk kijowskiego Instytutu Współpracy Euroatlantyckiej, wskazał, że po ataku na Nowofedoriwkę rosyjska retoryka o zastosowaniu broni jądrowej poważnie traci na znaczeniu. "Są to wyłącznie czcze groźby. Jest to zastraszanie i szantaż świata, a przede wszystkim szantaż ofiary rosyjskiej napaści, którą jest Ukraina" - podkreślił.
Ekspert ocenił, że wydarzenia na zachodnim Krymie pokazały, iż na porażkę skazane są rosyjskie plany aneksji innych, okupowanych obecnie terytoriów w Ukrainie. Są to części obwodów: charkowskiego, chersońskiego, donieckiego, ługańskiego i zaporoskiego. Moskwa zapowiada przeprowadzenie tam referendów w sprawie przyłączenia do Rosji.
"Rosjanie sądzili, że jeśli wchłoną te terytoria poprzez pseudoreferendum, to Ukraina nie ośmieli się ich atakować. Wydarzenia na Krymie pokazują, że nie. Strach przed odpowiedzią jądrową miałby powstrzymywać Ukraińców przed działaniem. Tak nie jest i nie będzie" - zapewnił.
Kolejnym aspektem wtorkowych wydarzeń na Krymie jest zachowanie rosyjskiego społeczeństwa. Po ataku w Nowofedoriwce w ukraińskich sieciach społecznościowych pokazywano nagrania, dokumentujące paniczną ucieczkę Rosjan przez most Kerczeński, który łączy Krym z Rosją kontynentalną.
"To będzie miało również wpływ na rosyjskie społeczeństwo. Z Krymu zaczęli uciekać cywile. Są to ludzie, którzy przyjechali tam po aneksji półwyspu w 2014 roku. Po serii eksplozji uciekli stamtąd także rosyjscy turyści. Rosjanie doskonale wiedzą, że okupują Krym i obawiają się, że Ukraina go odbije. Ich reakcja jest prawidłowa, powinni uciekać z Krymu" - powiedział analityk.
W jego ocenie wydarzenia na lotnisku w Nowofedoriwce mogą przyczynić się do zmiany stosunku Rosjan wobec wojny w Ukrainie.
"Nastawienie Rosjan do wydarzeń w Ukrainie i do porażek armii rosyjskiej będzie ulegało coraz to większym zmianom. Na razie są oni pasywni. Ta wojna, określana zresztą przez (prezydenta Rosji Władimira) Putina jako specjalna operacja wojskowa, do tej pory większości z nich bezpośrednio nie dotyczyła. Bezpośredni atak na lotnisko wojskowe na terytorium Rosji powinien to zmienić" - wskazał.
"Dzięki takim wydarzeniom ta obojętność będzie przechodzić w strach. Kiedy ta wojna dotrze do domów zwykłych ludzi, to zniknie i poparcie Rosjan wobec wojny, lecz przede wszystkim wobec ich przywództwa politycznego, które tę wojnę wszczęło" - powiedział Wołodymyr Horbacz w rozmowie z PAP.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.