Zalecenia przedstawicieli władz niewiele dla Polaków znaczą. "Mamy doświadczenia państwa opresyjnego, odreagowujemy to" - mówił PAP socjolog i politolog z SWPS dr Michał Wenzel. Według niego, to jeden z powodów zachowań osób, które narażają się lekkomyślnie.
Dr Wenzel przypomniał, że służby państwowe i władze różnych szczebli mogą tylko ostrzegać obywateli przed zagrożeniem. Stąd komunikaty MSZ, odradzające wyjazdy do ogarniętych rewolucją krajów arabskich i straży pożarnej oraz policji przestrzegające przed wchodzeniem na kruchy lód. Nikt jednak nie może Polakom zabronić robić tego, co chcą, zwłaszcza, że niektórzy z nich podejmują ryzyko nie z lekkomyślności, ale np. mają w zagrożonych rejonach rodziny lub pracę. "Obywatel jest suwerenny i sam decyduje o tym, co zrobi. Taki mamy porządek prawny" - powiedział naukowiec.
Wszyscy zgadzają się jednak, że ktoś, kto nie ma ważnego powodu, nie powinien się narażać. Temat ten był szeroko omawiany w trakcie ubiegłorocznej powodzi. Władze samorządowe i służby ratownicze wielokrotnie apelowały, aby mieszkańcy zagrożonych terenów ewakuowali się zaraz po ostrzeżeniach o nadchodzącej fali, a nie czekali aż ich życie znajdzie się w bezpośrednim niebezpieczeństwie. Tymczasem wielu ludzi zignorowało te zalecenia. Niektórych w ostatniej chwili ściągano helikopterami z dachów zalanych budynków.
"To kwestia kultury prawnej. Wiemy, że z tym w Polsce nie jest najlepiej. Mamy długą historię opresyjnych władz, które były z opresyjnego nadania i w związku z tym dobrze zakorzenioną tradycję obywatelskiego nieposłuszeństwa" - tłumaczył dr Wenzel.
Jak mówił, Polacy wybierają sobie, które regulacje chcą przestrzegać, a które nie. Jego zdaniem, może to wynikać ze słabego związku obywateli z państwem.
"W latach 70. znany polski socjolog Stefan Nowak postawił tezę próżni społecznej. To znana teza, mówiąca o tym, że Polacy z jednej strony identyfikują się ze swoim najbliższym kręgiem - swoją rodziną i znajomymi, a z drugiej strony z narodem. Tymczasem identyfikacja z instytucjami, czyli ta na średnim poziomie, jest zdecydowanie słabsza. Między innymi tym można tłumaczyć słabość różnych instytucji politycznych również obecnie, ponieważ tego rodzaju tożsamości są trwałe" - wyjaśnił.
Jednocześnie bardzo dużym zaufaniem i szacunkiem naszego społeczeństwa cieszą się służby mundurowe i każdy, kto znajduje się w niebezpieczeństwie oczekuje, że służby te mu pomogą. Dr Wenzel przypomniał, że zwłaszcza pracę strażaków Polacy oceniają szczególnie wysoko. "Powszechną sympatię dla straży pożarnej bardzo łatwo można wytłumaczyć. O ile np. w policją można mieć złe i dobre doświadczenia, to ze strażakami już raczej tylko dobre. Strażak, jeżeli się pojawia, to wtedy, kiedy go potrzebujemy, a nie wtedy, kiedy jego obecność jest nam niemiła" - mówił. Sympatia ta jednak nie powstrzymuje niektórych śmiałków, którzy, ryzykując swoje życie, marnują publiczne pieniądze, czas strażaków i narażają ich samych na udział w niekiedy niebezpiecznej akcji ratunkowej.
Na tego typu zachowania nie pomogą też, jak mówił, surowe zakazy i kary. Nie działają zresztą obowiązujące dziś przepisy, według których osobę, lekkomyślnie narażającą się na niebezpieczeństwo, można obciążyć kosztami ewentualnej akcji ratunkowej. O wszystkim decyduje mentalność obywateli.
"To kwestia, którą socjologowie rozważają od dawna: do jakiego stopnia skuteczne są uregulowania prawne, a do jakiego stopnia skuteczna jest presja społeczna. Są kwestie, które można regulować prawnie i są kwestie, które może uregulować jedynie społecznie. I te społeczne regulacje są często silniejsze niż regulacje prawne. Jako przykład można podać normy dotyczące zachowań seksualnych. Tutaj prawie nie ma uregulowań prawnych, ale normy społeczne są bardzo wyśrubowane" - powiedział socjolog.
Socjolodzy też, jak wyjaśnił, wiedzą że o ile norma społeczna bez uregulowań prawnych działa, o tyle żadne prawo bez odpowiedniego nastawienia społeczeństwa, skuteczne nie będzie.
"Prawo nieosadzone w obyczaju, w przekonaniach, w systemie wartości i w przyzwyczajeniach życia codziennego po prostu działa w próżni. Nie można przy każdym obywatelu postawić policjanta, żeby pilnował przestrzegania prawa, to musi wynikać z przekonań ludzi o zasadności tego prawa" - podkreślił dr Wenzel.
Dodał, że chociaż w każdym społeczeństwie są mniej i bardziej subordynowane jednostki, to jednak widać różnicę w zachowaniach między Polakami a narodami o wyższym stopniu identyfikacji z instytucjami publicznymi. "Osoby, które wracają np. ze Szwecji lub z Niemiec, zwracają uwagę na to, że w tych krajach generalnie przestrzega się reguł. Np. ludzie spełniają prośbę o zachowanie ciszy nocnej, a jeśli sąsiedzi usłyszą, że ktoś hałasuje, wzywają policję. Po prostu tam tego typu zalecenia traktowane są poważnie. U nas musi minąć trochę czasu, zanim tak będzie. Na razie odreagowujemy lata opresyjnych rządów" - powiedział.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.