W czwartkowych protestach w Paryżu, gdzie doszło do starć protestujących przeciwko reformie emerytalnej z policją, wzięło udział 119 tys. osób, najwięcej od początku tzw. mobilizacji w styczniu. W całym kraju w protestach wzięło udział ponad milion osób - pisze agencja AP.
Wieczorem doszło do ostrych starć demonstrantów z policją na placu Opery Paryskiej, gdzie zakończył się protest przeciwko reformie podnoszącej wiek emerytalny z 62 do 64 lat. Demonstranci podpalili kiosk, a policja, obrzucana przez protestujących koktajlami Mołotowa, przedmiotami i petardami, wielokrotnie przystępowała do kontrataków i używała gazu łzawiącego, by rozproszyć demonstrujących. Po tym, jak policja rozpędziła protestujących na placu Opery, zaczęli oni szukać nowego miejsca do zgromadzenia, donosi portal "". Po godz. 20 policja poinformowała, że w Paryżu aresztowano 58 osób.
Według danych policji w Paryżu w czwartek protestowało 119 tys. osób, co jest największą liczbą od początku demonstracji w styczniu. W całej Francji według ministerstwa spraw wewnętrznych na ulice wyszło 1,08 mln ludzi, a według związków zawodowych 3,5 mln. W wielu miastach pobito rekord frekwencyjny.
Sondaże, które cytuje agencja AP, pokazują, że większość Francuzów sprzeciwia się projektowi prezydenta Emmanuela Macrona dotyczącemu podniesienia wieku emerytalnego z 62 do 64 lat, co według niego jest konieczne, by system mógł funkcjonować.
"Mamy dość prezydenta, który myśli, że jest Ludwikiem XIV, który nie słucha, który myśli, że tylko on wie, co jest dobre dla tego kraju" - powiedział Michel Doneddu, 72-letni emeryt z paryskich przedmieść, któryego cytuje agencja AFP.
W całym kraju w czwartek podczas protestów aresztowano ponad 200 osób, a 149 policjantów zostało rannych - podał portal francuskiego dziennika "Le Figaro".
"Bardzo silna mobilizacja w dzisiejszych demonstracjach, zwłaszcza w miastach średniej wielkości, to mocny sygnał, który potwierdza masowy sprzeciw Francuzów wobec reformy emerytalnej" - napisała na Twitterze Marine Le Pen, liderka skrajnie prawicowego Zgromadzenia Narodowego.
AFP przypomina, że najnowsza runda protestów nastąpiła dzień po tym, jak Macron przerwał milczenie w sprawie sporu o emerytury, mówiąc, że jest gotów zaakceptować spadek swoich notowań, ponieważ ustawa była "konieczna" i "w ogólnym interesie kraju".
Francuska agencja pisze, że na wiecu w Paryżu wielu mówiło, że głosowało w zeszłorocznych wyborach na Macrona, choć podkreślali, że zrobili to, by nie dopuścić do władzy skrajnej prawicy - a nie dla poparcia obiecanej przez niego reformy emerytalnej.
Reforma emerytalna jest jednym z centralnych planów prezydenta Macrona. Rząd chce stopniowo podnosić wiek emerytalny z 62 do 64 lat. Dodatkowo szybciej ma wzrastać liczba lat wymaganych do wpłacenia pełnej emerytury. Ma to zażegnać zbliżający się deficyt w finansowaniu funduszu emerytalnego. Związki zawodowe uważają projekt za niesprawiedliwy i brutalny.
Kolejny dzień protestów i demonstracji ma mieć miejsce we wtorek 28 marca. Związki zawodowe wzywają też do lokalnych wieców w najbliższy weekend.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.