Tybetański parlament na uchodźstwie zaakceptował jednomyślnie w piątek rezygnację Dalajlamy XIV z pełnienia roli przywódcy politycznego Tybetańczyków.
"Była to trudna decyzja, zmieniająca konstytucję i wyłączająca Jego Świątobliwość z tybetańskiej polityki, lecz zrobiono to dla dalekosiężnego dobra Tybetańczyków. Działając w takim duchu podjęliśmy tę decyzję" - powiedział deputowany Karma Yeshi.
75-letni dalajlama 10 marca ogłosił, że rezygnuje z roli politycznej w tybetańskim rządzie na uchodźstwie, powierzając swe uprawnienia wybieralnemu premierowi o szerszych kompetencjach.
Uprzedził wtedy członków parlamentu, aby nie ociągali się przed zatwierdzeniem jego dymisji. "Jeśli będziemy musieli pozostać na wygnaniu podczas wielu dziesięcioleci, w nieunikniony sposób przyjdzie moment, gdy nie będę w stanie sprawować przywództwa" - powiedział dalajlama.
W piątek 47 członków tybetańskiego parlamentu na uchodźstwie przyjęło jednomyślnie cztery rezolucje. Postanowiono m.in. utworzenie komitetu odpowiedzialnego za przygotowanie poprawek w konstytucji. Komitet ma przygotować nowelizację ustawy zasadniczej przed 11 kwietnia, a w trzecim tygodniu maja zmiany mają być omówione i zatwierdzone na nadzwyczajnej sesji parlamentu.
Około 85 tysięcy Tybetańczyków na uchodźstwie w 13 krajach wybierało w niedzielę 20 marca nowego premiera. Wyniki wyborów będą znane w kwietniu. Faworytem wśród trzech kandydatów jest 43-letni Lobsang Sangay, absolwent Uniwersytetu Harvarda i specjalista prawa międzynarodowego.
Obserwatorzy są zdania, że trwające przekazanie władzy jest ryzykowne. Nie wiadomo bowiem, czy nowy premier będzie się cieszył takimi samymi wpływami - również za granicą - co dalajlama, by działać na rzecz Tybetu.
Chiny uznały, że ogłoszenie przez Dalajlamę XIV rezygnacji z roli politycznej to podstęp mający zmylić społeczność międzynarodową.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.