A ta wraca i wraca. Przynajmniej nam - w domowym zaciszu.
Czytamy z Żoną "Tchórzy" Škvorecký'ego – komuniści wskakują na miejsce hitlerowców w Czechosłowacji. Czytamy "Stramerów" Łozińskiego – socjalizm i socrealizm opanowują Warszawę. Bierzemy w antykwariacie "Przyszłość należy do nas, towarzyszu" Kosińskiego – lądujemy w pełnym absurdów ZSRR. Oglądamy "Figuranta" Glińskiego (w weekend zadebiutował w polskich kinach) – SB kombinuje, jakby tu zdobyć haki na Wojtyłę...
Czy ten PRL się nigdy nie skoczy? Najwyraźniej nie, bo przecież następny w kolejce czeka Marx. Co prawda nie Karl, tylko Joachim, ale najwspanialsze gole tego legendarnego piłkarza to też przecież czasy komuny. A że najważniejsze z nich strzelał dla mojego Ruchu, to koniecznie muszę sięgnąć jeszcze po wydaną niedawno książkę Pawła Czado "Asiu. Joachim Marx. Biografia".
Ale wróćmy do "Figuranta", bo to on nas, ze względu portal, a zatem i na postać papieża, powinien interesować najbardziej. Esbeków interesował. Momentami tak, że przypomina się oscarowe "Życie na podsłuchu". Brawo więc dla reżysera, Roberta Glińskiego, bo to wyczyn nie lada tak odmalować ówczesną epokę.
Oczywiście ogromna w tym zasługa świetnie wplecionych, archiwalno-dokumentalnych ujęć, ale także pracy operatora, który - w czerni i bieli – wyczarowuje nam tutaj kadry absolutnie niezwykłe.
O "Rewersie" mówiło się przed laty, że to trochę taka polska "Casablanca". Więc co powiedzieć o "Figurancie", który moim zdanie jest filmem lepszym? Ale może nie ma co porównywać. "Figurant" to "Figurant". Czyli?
No właśnie. Film chyba jednak bardziej o tym esbeku kręcącym się wokół krakowskiej kurii, niż o samym Karolu Wojtyle. O życiu tego faceta, a także – uwaga: miłości i odpowiedzialności. Bo przecież jest tu też jego żona, potem ciąża, następnie...
Ale tego już Państwu zdradzać nie będę. W każdym razie - dzieje się! Także duchowo. W pewnym momencie chyba nawet mistycznie (choć być może rozbity, roztrzęsiony emocjonalnie bohater tak sobie pewne zdarzenie tylko zinterpretował).
Daj nam jednak Panie Boże jak najwięcej taki zdarzeń/wstrząsów/interpretacji. I filmów.
Wizualnie – bdb.
Treściowo – bdb.
Aktorsko – to samo.
Jakieś kiksy, czy potknięcia oczywiście są. Ale minimalne. Nie ma nawet co wchodzić w szczegóły, bo to drobiazgi. Niuanse. Liczy się całość i efekt końcowy, a ten jest taki, że to najlepszy film o papieżu, jaki dotąd nakręcono. Kropka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.