Osoby z rodzin o dochodach ponad 1 tys. zł na głowę uzyskują wyższe wykształcenie dziesięć razy częściej niż osoby z rodzin o dochodach do 400 zł.
Andrzej Dryszel zauważa, że obecny system sprzyja pogłębianiu różnic edukacyjnych. Selekcja młodzieży następuje już na poziomie gimnazjów. „Niestety, realizacja konstytucyjnej zasady, że nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna (art. 70), wygląda u nas tak, że młodzież z dobrze sytuowanych inteligenckich rodzin mieszkająca w miastach studiuje rzeczywiście za darmo na państwowych uczelniach. Ci ubożsi lub pochodzący z mniejszych ośrodków, gdzie trudniej o odpowiedni kapitał kulturowy i wcześniejszą edukację na prawidłowym poziomie (o dobrych korepetycjach już nie mówiąc), idą zaś na uczelnie płatne. Zdobywają wykształcenie formalnie tylko określane jako wyższe lub w ogóle nie kończą swych studiów. To zaś oznacza, że mają mniejsze szanse na rynku pracy. I tak w Polsce – kraju, gdzie, znów cytując konstytucję, panuje społeczna gospodarka rynkowa oparta nie tylko na własności prywatnej, lecz także na solidarności, dialogu i współpracy (art. 20), biedni stają się coraz biedniejsi, a bogaci coraz bogatsi” – pisze Dryszel w „Przeglądzie”.
Prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych uważa, że studenci z uboższych rodzin stanowią zupełny margines na studiach bezpłatnych, prof. Maria Jarosz, że jest ich najwyżej 2%. Z wycinkowych obserwacji wynika, że np. na SGGW dzieci z rodzin chłopskich to, zależnie od rocznika, od 1,5% do 28% studentów, a na wydziały medycyny i prawa uczelni publicznych trafia od 15 do 20% studentów z rodzin o dochodach przeciętnych i niższych.
Bank Światowy już kilka lat temu oceniał, że od czasu przełomu ustrojowego w Polsce wzrósł poziom niesprawiedliwości w dostępie do edukacji. Za studia płaci prawie 80% dzieci, których rodzice mają wykształcenie podstawowe, i niespełna 50% dzieci rodziców o wykształceniu wyższym, głównie dlatego, że na uczelniach publicznych też funkcjonują odpłatne studia zaoczne.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.