Nie da się? A jednak...
Pogrzeb... Czas szczególnej modlitwy za tego, który zmarł. Dobra okazja, by pomyśleć o przemijaniu i o śmierci. Ale często też – tak mi się wydaje – dobra okazja by przypomnieć sobie albo i wręcz poznać rodzinę. Ja przynajmniej tak miewałem dość często. Bo moja rodzina… Czas i los mocno nas rozrzucił. Ten zaś pogrzeb, z którego właśnie wróciłem, był też okazją, by spotkać dawno nie widzianych znajomych...
Kiedyś… Tak, były spotkania, wspólne wyjazdy, wspólne przygody… Potem przyszły śluby, prace, dzieci… Tyle ważniejszych spraw. Z początku jeszcze próby utrzymywania kontaktów. Z czasem coraz luźniejszych. Potem… Potem już tylko rezygnacja: nie da się, nie ma tyle czasu. Zwłaszcza że znajomi z drugiego końca Polski…
Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą – pisał ks. Twardowski. Odnosimy to chyba głównie do tych, którzy zmarli. Ale odejść można też w niepamięć; człowiek może zginąć w NASZYM wirze życia. Jest, żyje, ale niknie z naszej głowy, z naszych wspomnień…. I tylko podczas takich trochę przypadkowych spotkań dziwimy się. Ile to już? Dwadzieścia lat? Trzydzieści? A wydaje się, jakby minęły najwyżej trzy lata. No to spotkajmy się. Kiedy? Kiedy będziecie? Za pół roku? Teraz luty: to może w przyszłe Boże Narodzenie? Ech… Czyli być może już nigdy…
Nie to, że czegoś ważnego się nie powiedziało. Nie było takiej potrzeby. Nie to, że można było wiele zrobić razem. Przy różnorodności zadań i obowiązków nie można było i nawet nie było takiej potrzeby. Ale… Ale żal, prawda? Że się skończyło. Zanim właściwie się rozpoczęło.
Chyba przeczuwam czemu Bóg tak nas kocha. Kiedy się kogoś poznało, poznało z dobrej, ciekawej strony, nie chce się kogoś takiego na zawsze stracić. Można na miesiąc, rok, nawet na trzydzieści lat. Ale nie na zawsze. Koniecznie musi przyjść chwila, gdy znów się spotkamy. I żeby już nie było rozstań na zawsze; by „zawsze” to można było do nich wpaść, spotkać się...
Wisi w mieszkaniu mojej zmarłej parę dni temu „drugiej mamy” takie od lat frapujące mnie zdjęcie. Pozuje do niego gromadka starszych dzieci. Albo młodszej młodzieży – jak kto woli. Wyrwani z zabawy czy psot, w każdym razie uśmiechnięci i jakby zaciekawieni tym pozowaniem. Ufnie patrzący w jutro. Niby nic takiego. Tyle że to zdjęcie zrobione z osiemdziesiąt lat temu. Patrzę i wiem – z opowieści teściowej - co niektórzy z nich wkrótce mieli przejść. Wojna, zsyłki… I wiem, że dziś nikt z nich już nie żyje. Była młodość, było życie, była radość, były zabawy, były przyjaźnie… I wszystko się skończyło. Dziś jest już tylko ta fotografia…
Wielu dziś uważa, że Bóg nie jest człowiekowi do niczego potrzebny. A ja myślę, że gdyby nie Chrystus, który daje nam nadzieję na zmartwychwstanie i życie wieczne, lepiej byłoby nigdy się nie urodzić. Tylko On daje nam nadzieję, że to, co dobre i piękne, zostanie ocalone od unicestwienia i przeniesione w szczęśliwą wieczność. Tylko On może sprawić, że nigdy nie będziemy żegnać się na zawsze. I że rzucona propozycja „spotkajmy się” naprawdę się spełni…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Z okazji świąt Bożego Narodzenia około 6 tysięcy z nich otrzymało paczki.
Nowe władze polskiego Episkopatu zostały wybrane w marcu 2024 roku.
Ratownicy w środę kontynuowali poszukiwania osób uwięzionych w ruinach domów.