Dopóki Polak w papierach

Po 10 latach pracy niemiecko-polskie Przedszkole w Ostritz straciło swój pierwotny impet. Polscy rodzice niechętnie myślą o posyłaniu tam swoich dzieci, a poza tym coraz mniej osób wie o jego istnieniu.

Te odwiedziny były ważną częścią prawdziwej, pięknej integracji niemiecko-polskiej. Przez szereg lat raz w tygodniu 5-kilometrowy odcinek z Działoszyna do Ostritz przemierzały rozkrzyczane kordony przedszkolaków, raz niemieckich, raz polskich. Ostatni raz przeszły tędy przed rokiem. Ubiegłego lata największa od 100 lat powódź zabrała ze sobą mały mostek, najkrótsze piesze połączenie pomiędzy Ostritz i leżącym po drugiej stronie Nysy Bratkowem. Mostek odbudowano wczesną wiosną tego roku. Ale do tej pory jeszcze żadna kawalkada przedszkolaków tędy nie przeszła.

Ryszard Zawadzki, zastępca dyrektora Szkoły Podstawowej i Gimnazjum im. św. Jadwigi Śląskiej w Działoszynie i główny inicjator współpracy przedszkola w Ostritz z polskimi przedszkolakami, przyczynę takiego stanu rzeczy upatruje w braku chęci Niemców do utrzymywania tradycji tych serdecznych spotkań. – Kiedyś nasze kontakty były żywe, autentyczne. Efekty integracji wykraczały poza szablon. Nikogo nie trzeba było namawiać do realizacji nowych pomysłów. Dziś wydaje się, że stronie niemieckiej wystarczają statystyki z poprzednich lat, w których mogą się pochwalić polsko-niemiecką współpracą. Taka postawa zniechęca z kolei nas. W efekcie mamy stan kurtuazyjnej poprawności, raczej bez nadziei na powrót serdecznej, twórczej atmosfery sprzed lat – mówi.

Zupełnie inaczej ocenia to Kathrin Franke, która uważa, że wszystko jest w najlepszym porządku i nie ma uwag do realizacji programu wychowawczego. – Wizyty przerwała powódź. Mieliśmy do nich znowu powrócić, ale przeszkodziła nam w tym brzydka pogoda – wyjaśnia. Jednak Zawadzki uważa, że winna jest nie tylko pogoda. – Podejrzewam, że do dotychczasowych, żywych kontaktów niepotrzebnie wkrada się formalizm. To może zupełnie zgubić dotychczasową formę integracji – mówi.

Nierównowaga arytmetyczna

Przedszkole św. Franciszka z Asyżu zbudowano z pieniędzy kraju związkowego Saksonia (700 tys. marek), powiatu Löbau-Zittau i miasta Ostritz (200 tys. marek) oraz diecezji Dresden-Meissen (500 tys. marek). Kolejne 400 tys. marek pochodziło z programu unijnego Interreg II. Już kiedy składano projekt wniosku, w Europie przykładano wielką wagę do transgranicznych inicjatyw, mających za cel integrację kulturową i językową osób biorących w nim udział. Dlatego jego twórcy nie obawiali się o pieniądze. Zestawione ze sobą przymiotniki „niemiecki” i „polski” gwarantowały sukces przedsięwzięcia. Nawet, jeśli polskich dzieci jest dwoje, a niemieckich 60.

Kathrin Franke uspokaja, że odsetek polskich przedszkolaków wkrótce się zwiększy, bo zapisało się... kolejnych dwoje. Szkopuł w tym, że przedszkole w Ostritz może przyjąć najwyżej 10 polskich dzieci. Takie ma przepisy. Tutaj nie ma mowy o równowadze arytmetycznej. A przecież tylko taka może zagwarantować równe szanse na budowanie w głowach przedszkolaków świadomości kulturowej innych narodów.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
25°C Poniedziałek
dzień
25°C Poniedziałek
wieczór
22°C Wtorek
noc
17°C Wtorek
rano
wiecej »