Po 10 latach pracy niemiecko-polskie Przedszkole w Ostritz straciło swój pierwotny impet. Polscy rodzice niechętnie myślą o posyłaniu tam swoich dzieci, a poza tym coraz mniej osób wie o jego istnieniu.
W planie zajęć przedszkola sporo miejsca zajmują kwestie wyjaśniania sobie różnic w polskim i niemieckim pojmowaniu i celebrowaniu głównych świąt kościelnych. Takie były założenia programowe tej placówki, sformułowane w 2009 r. na kartach publikacji „Wzrastać to przyszłość”. „Kultura, zwyczaje i święta są dla wszystkich atrakcyjnym przeżyciem sprawiającym frajdę i uczącym tolerancji. Z tego transgranicznego projektu czerpią korzyści nie tylko dzieci, lecz również ich rodziny. Na popołudniach rodzicielskich tatusiowie i mamusie poznają się bliżej i regularnie spotykają razem ze swoimi pociechami na wycieczkach i festynach” – czytamy. Ale kto da gwarancję, że polskie zwyczaje wnoszone przez polskie dzieci nie będą traktowane przez ich niemieckich kolegów (a także ich mamusie i tatusiów) jako mniejszościowe dziwnostki? W końcu polskich przedszkolaków w Ostritz jest wystarczająco mało, żeby ich kościelny folklor traktować mniej poważnie niż np. świąt protestanckich.
Święty Franciszek i cztery żywioły
Kathrin Franke nie boi się sytuacji, w której do prowadzonego przez nią przedszkola nie zapisałoby się żadne polskie dziecko. Teoretycznie placówka musiałaby wtedy stracić status integracyjnej na poziomie międzynarodowym. – Gdyby zaistniała taka sytuacja, zrobilibyśmy wszystko, żeby choć jedno polskie dziecko chodziło do naszego przedszkola. Obojętnie, skąd ono miałoby być – mówi Franke. To „obojętnie” może ranić uczucia wielu osób, które z polskiego brzegu Nysy przez kilkanaście ostatnich lat angażowały się w budowę i realizowanie szczytnych celów integracji językowej, społecznej i kulturowej pomiędzy Niemcami i Polakami. Dziś, kiedy zapał strony niemieckiej do wymyślania i realizacji kolejnych porywających pomysłów niebezpiecznie zwolnił, pod znakiem zapytania stanęła też dalsza pomoc Polaków.
– To dziwne, ale w większości przypadków to nasza strona wymyślała, po czym bez trudu przekonywała naszych przyjaciół z Ostritz do ciekawych propozycji, przedsięwzięć, projektów. A bez tego to przedszkole nie miałoby tak wspaniałej historii, przedszkolaki tak fascynujących zajęć, a nauczyciele możliwości zdobycia nowych doświadczeń – uważa Ryszard Zawadzki. Jego zdaniem, dzisiejsza stagnacja jest wynikiem zniechęcenia polskiej strony, sprowokowanej bezczynnością niemieckich partnerów. Zawadzki obawia się, że Niemcy myślą w ten sposób: „Jak nie będzie w Ostritz polskich dzieci, placówka straci swój profil integracyjny, a wtedy ci, którzy dali na nią pieniądze, mogą zażądać wyjaśnień”. Dopóki choć jedno polskie dziecko chodzi do ich przedszkola, w papierach jest wszystko w porządku. – A tu potrzebny jest przemyślany, zdecydowany PR, którego celem byłoby nie tylko uatrakcyjnienie zajęć, ale i informacja o tym przedszkolu docierająca do jak największej grupy odbiorców. Tego Niemcy, niestety, nie robią – uważa Zawadzki.
Obecnie w przedszkolu w Ostritz dzieci realizują swój program w trzech grupach wiekowych. Każda z nich utrwala pojęcia z dziedzin kojarzonych z czterema żywiołami: ogniem, ziemią, wodą i powietrzem. Jest to – zdaniem dyrektor tej placówki – najważniejszy element wychowawczy, łączący program nauczania z „programem” duchowym, jaki pozostawił w spadku po sobie opiekun tego miejsca – św. Franciszek z Asyżu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kraje V4, gdy występowały wspólnie, zawsze odnosiły sukces w UE.
Zdaniem gazety władca Kremla obawia się także zamachu stanu.
To kontynuacja procesu pokojowego po samorozwiązaniu Partii Pracujących Kurdystanu
Liczba rannych wzrosła do 29, (jest wśród nich) sześcioro dzieci.
Zaatakowano regiony chersoński, doniecki i dniepropietrowski.