Zmarła prof. Jadwiga Staniszkis. Przez lata jej wyraziste, odważne analizy socjologiczne i politologiczne były ważną części debaty publicznej w Polsce.
- Czy władza może być bezsilna? – pytaliśmy ją w rozmowie w 2010 roku (czytaj: Nikt nie rządzi Polską). Odpowiedziała: – Tak, to dosyć częste zjawisko. W książce „Ontologia socjalizmu” pisałam, że nawet władza totalna, która pozornie kontroluje całą przestrzeń, może jednocześnie nie kontrolować realnych procesów. Może przeglądać się w zwierciadle własnych wyobrażeń i nie mieć korekcyjnego sprzężenia zwrotnego. Między władzą w sensie nominalnym, czyli posiadania różnych stanowisk, a faktyczną zdolnością osiągania zamierzonych celów jest zasadnicza różnica.
Prof. Staniszkis urodziła się 26 kwietnia 1942 roku w Warszawie. Na tamtejszym uniwersytecie ukończyła studia socjologiczne, a później podjęła tam pracę naukową. Należała do tzw. komandosów, jak ówczesne władze komunistyczne nazywały młodych studentów i naukowców, domagających się demokratyzacji życia politycznego. Zdobywała kolejne stopnie naukowe i publikowała kolejne prace, które przecierały szlaki w dyskusji nad kształtem procesów społecznych i politycznych w kraju. Warto odnotować, że w sierpniu 1980 r. była jedyną kobietą zasiadającą w Komisji Ekspertów
Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej. Była to dla niej naturalna działalność jako socjologa, który lata poświęcił analizie funkcjonowania systemu komunistycznego i opozycji demokratycznej. W stanie wojennym musiała ukrywać się przed SB. Zaczęła publikować prace naukowe w periodykach zachodnich, a tytuł profesora zdobyła dopiero w wolnej Polsce, w 1991 roku. Przez dwie pierwsze dekady transformacji była aktywnym uczestnikiem debat publicznych, chętnie słuchano jej wykładów i dyskusji w zakresie teorii socjalizmu i postkomunizmu oraz transformacji polityczno-gospodarczej w Europie Środkowo-Wschodniej. Nie obce jej były również zagadnienia związane z siłą lub słabością instytucji państwowych, dużo pisała i mówiła o tzw. postpolityce.
We wspomnianej rozmowie z Jackiem Dziedziną w 2010 roku, zapytana, czy w Polsce jest jakiś projekt polityczny, czy raczej dominują chaos i doraźność, odpowiedziała bez wahania: – Za dużo jest tej doraźności, tym bardziej że mamy nową sytuację: traktat lizboński tworzy nowe obszary, w których trzeba działać aktywnie, żeby bronić swojego interesu. Niemiecki Trybunał Konstytucyjny to zrozumiał, bo zażądał dopasowania proceduralnego, które wzmocni parlament krajowy. U nas tego nie zrobiono. Nie rozumiano, że aby skonsumować pozytywnie pewne rozwiązania traktatu, trzeba mieć odpowiednie procedury. I to też jest bezsilność naszej władzy, bo stosuje metody z przeszłości, nie zdając sobie sprawy, że jesteśmy już w zupełnie nowej sytuacji – mówiła w kontekście ważnych przemian w Europie. Wiele jej uwag z tamtego okresu i z tego wywiadu do dziś wydaje się brzmieć aktualnie. - Powiedziała Pani kiedyś, że „nie ma miejsca na poważną rozmowę o nas samych – w dyskursie ludowym, przaśnym”. Chyba trudno o to w debacie publicznej przypominającej teledysk? – pytaliśmy w tej samej rozmowie. – Mówi się różne poważne rzeczy, ale zaraz się o nich zapomina. Nie ma rzeczowej reakcji, reaguje się tylko ad personam, w zależności od tego, do jakiego obozu ktoś jest zakwalifikowany – odpowiedziała. Gdy dopytaliśmy: - To chyba charakterystyczne dla demokracji medialnej, gdzie liczy się show. Jesteśmy na nią skazani?, odpowiedziała: – W jakimś sensie demokracja sprowadza się do demokracji wyborczej, a wynik wyborczy jest powiązany w dużym stopniu ze sprawnością medialną. To deformuje debatę. Ale myślę, że to zależy też od jakości ludzi, którzy wchodzą do polityki. A wchodzi do niej sporo ludzi bez charyzmy, którzy są traktowani przez przywódców swoich partii jak maszynki do głosowania.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.