Były wiceprezydent Gliwic Andrzej Jarczewski żąda przywrócenia go do pracy klucznika w Muzeum Radiostacji Gliwickiej. I po to właśnie wszedł na 110-metrową, zabytkową wieżę tej radiostacji. Grozi, że z niej skoczy. Domaga się także zwolnienia z pracy dyrektora Muzeum Radiostacji w Gliwicach Grzegorza Krawczyka.
Na wieżę Jarczewski wszedł w poniedziałek ok. godz. 7.30. Policyjni negocjatorzy chcą go przekonać do zejścia.
Jarczewski uważa, że został zwolniony z powodów politycznych. - Powód jest prosty: lokalny kacyk pozbawił mnie środków do życia. Jeśli więc mam wybór - wolę umrzeć nie z głodu. Dlatego też 6 czerwca 2011 wszedłem na wieżę Radiostacji Gliwice i rozpocząłem protest - napisał Jarczewski na swojej stronie internetowej. - Reprezentuję wszystkich, których dosięga niesprawiedliwość ze strony ludzi zdeprawowanych przez nadmiar władzy. Dziś zawierzam moje życie opinii publicznej.
Andrzej Jarczewski był wiceprezydentem Gliwic w latach 1994-2002. Do 2010 roku był też radnym miasta, a równolegle pracował jako klucznik Radiostacji Gliwickiej. Został zwolniony w grudniu ubr. po konflikcie z prezydentem miasta.
Wieża radiostacji to miejsce słynnej prowokacji gliwickiej. W przededniu wybuchu II wojny światowej Niemcy przebrani w polskie mundury napadli na nią (Gliwice należały wówczas do Niemiec), by dać hitlerowcom pretekst do ataku na Polskę.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.