Żartował z siebie, że „wyglądem przypomina kosmitę”, zmarł ze starości choć miał zaledwie 28 lat.
Śmierć Sammy’ego Basso odbiła się szerokim echem na świecie. Nie tylko dlatego, że chorował na progerię (charakteryzuje się przyśpieszonym procesem starzenia skóry, kości, serca i naczyń krwionośnych. Chorzy starzeją się średnio dziesięć razy szybciej niż ludzie zdrowi), która dotyka jedną osobę na kilkanaście milionów, ale przede wszystkim ze względu na jego pełne sensu życie, które pozostaje lekcją dla wielu pięknych, przystojnych i tryskających zdrowiem, którzy nie doceniają daru jakim jest życie lub wręcz je marnotrawią. Przyjaciele mówią, że Sammy żył szybko, mimo swej kruchości, dosłownie biegł przez życie, starając się z niego jak najwięcej wycisnąć. Wycisnąć sensu, dobra, bycia z ludźmi i służenia tym, którzy są w potrzebie. Jak mało kto potrafił łączyć ludzi różnych opcji politycznych i religijnych.
Maratony biegali z nim ludzie, którzy w żadnej innej sytuacji nie byliby się w stanie spotkać, tak wiele ich różniło. Dzięki niemu rodziły się wspaniałe przyjaźnie.
Wiele włoskich gazet i portali w całości przedrukowało jego testament. Inni obszernie go cytowali, nie pomijając szeroko obecnych w nim odniesień do Boga. Napisał: „Przede wszystkim chciałbym żebyście wiedzieli, że przeżyłem moje życie szczęśliwy, pragnąc czynić dobro. Całe me życie zawdzięczam Bogu, każdą piękną rzecz”. Dodał, że przeszedł przez życie jak normalny człowiek. Takim był, choć często oceniany był przez swą aparycję: niski, wychudzony, bez żadnego włosa na głowie, z pomarszczoną twarzą i wielkim nosem. Jednak cechą rozpoznawalną był przede wszystkim jego uśmiech, z którym szedł przez życie, które, jak napisał w testamencie, nie było karą, ale prawdziwym darem od Boga. Jakże wielu z nas te słowa trudno jest zrozumieć…
Choroba może być krępującym jarzmem. Dla niego stała się wyzwalającą misją. Wraz z rodzicami założył Włoskie Stowarzyszenia Walki z Progerią, prowadził badania naukowe w tym kierunku, a także pomagał tysiącom rodziców, którzy w swym życiu zmierzyli się z dramatycznym pytaniem, co dalej, gdy u ich dzieci zdiagnozowano jedną z wielu rzadkich chorób. „Rzadkich” oznacza często brak odpowiedniego leczenia, refundacji potrzebnych leków i specjalistycznej pomocy. Od rodziców nauczył się, że nie wolno się poddawać i tego chciał uczyć innych. – Zamiast skupiać się na ograniczeniach jakie narzuca mi choroba, wolę myśleć o wielu rzeczach, które mogę zmienić – mówił Sammy. By zdobyć fundusze na rozwój badań klinicznych biegał maratony, opowiadał o chorobie wystawiając przedstawienia teatralne, nagrywał filmiki mówiące o swej codzienności, która choć naznaczona trudnościami, jak mawiał, była pełna piękna i pełna dobra.
Sammy uczy, że choroba i kalectwo nie determinują do bycia nieszczęśliwym. Podobnie jak uroda i życiowa forma nie są gwarancją szczęścia. Dowodzi, że choć życiowe przeszkody mogą czasami wydawać się nie do pokonania, warto jest żyć pełnią życia. Uczy też by nie bać się krzyża, który Bóg daje każdemu z nas: „Nie bójcie się prosić o pomoc w jego niesieniu, tak jak Jezus został wsparty przez Józefa z Arymatei. I nigdy nie rezygnujcie ze swej intymnej relacji z Bogiem”. Piękna lekcja życia - pełnego, choć w swej kruchości tak bardzo niedoskonałego. Bardzo potrzebna na dziś.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Zamierzam nadal służyć Polsce na tym stanowisku - podkreślił.
To jedno z sześciu świąt nakazanych w Kościele w Polsce, które wypadają poza niedzielami.
Mówi bp Wojciech Osial, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego.
Ciągle pozostaje ona wpływową postacią na krajowej scenie politycznej.
Otwarcie paryskiej katedry po wielkim pożarze odbędzie się 7 grudnia.