Sam rozum, bez serca, mają i psychopaci.
Środa, szósty dzień sierpnia, Przemienienie Pańskie.... No i dzień zaprzysiężenia nowego prezydenta... Jak co roku sporo w ostatnich dniach mówiono i pisano o Powstaniu Warszawskim. Nie tylko w duchu romantycznego zachwytu dla tego zrywu. Generalnie uważam, że lepiej dla Polski żyć niż dla niej umrzeć. Chyba rozumiem jednak i szanuję tych, którzy zdecydowali się wtedy walczyć o Polskę z bronią w ręku. Przeczuwam, że można mieć tak dość obaw przed wyjściem na ulicę albo i obudzenia w nocy łomotem do drzwi, że chce się jak najszybciej z tym skończyć. Z niesmakiem czytam więc tych, którzy na powstaniu, jego przywódcach, ale w sumie i na samych powstańcach, wieszają psy. Zwłaszcza, gdy piszą takie rzeczy ludzie kojarzeni z prawicą. Łatwo jest oceniać mając dzisiejszą wiedzę i znając tragiczny finał powstania. Łatwo jest zapomnieć, że bez jego wybuchu możliwy był nie jeden, ale wiele różnych, także bardzo krwawych scenariuszy rozwoju wydarzeń. Co by się stało, gdyby powstanie nie wybuchło, nigdy się nie dowiemy. Zakładanie, że nic takiego, skoro pod niemiecką okupacją ciągle działy się różne okropności, jest w tym kontekście zwyczajnie nieuczciwe...
Dziś jednak chciałbym wrócić do tematu migracji. W sprawie potrzebny jest uczciwy dialog – pisałem dwa tygodnie temu. „Międzyczas” przyniósł kolejne wystąpienia „ex cathedra” zwolenników zarówno jednej, jak i drugiej strony. Spór póki co przygasł, ale to, w jaki sposób prowadzona jest w tej sprawie dyskurs, nie wróży dobrze jakiemuś konsensusowi, a przez to wypracowaniu sensownego mechanizmu radzenia sobie z problemem. Raczej będziemy świadkami kolejnych anatem. Nie to nawet, że najmocniej dochodzą do głosu skrajności. Problem w tym, że obie strony na potrzeby dyskusji ustawiły sobie swoich adwersarzy na pozycjach skrajnych. I z tymi skrajnymi poglądami dyskutują. Wygodne, bo nie trzeba niuansować ocen, a można z grubej rury, ale...
Niejasne? Kilka lat temu byliśmy świadkami podobnego „dialogu” w kwestii szczepień dzieci. Wyglądało to tak, że klasyfikowani jako „antyszczepionkowcy” (choć ja nazwałbym ich ostrożnoszczepionkowcami) publicznie przedstawili kilka swoich postulatów dotyczących zmian w polskim prawie. Pierwszym, chyba jedynym kontrowersyjnym, było wprowadzeni dobrowolności szczepień, z wyjątkiem sytuacji zagrożenia epidemią. W pozostałych niczego kontrowersyjnego nie było. Wręcz przeciwnie: były wyrazem troski o rzetelne stosowanie niby przewidzianych w polskich przepisach zasad. Był to postulat wymogu przeprowadzenia przed szczepieniem dokładnego wywiadu lekarskiego dotyczącego stanu zdrowia dziecka, poinformowanie na piśmie o ryzyku, a także dokładny wywiad lekarski także po szczepieniu, pozwalający wychwycić coś, co może być niepożądanym odczynem poszczepiennym. Do tego coś, co w sumie mieliśmy w pandemii: możliwość zgłaszania owych niepożądanych odczynów poszczepiennych przez samych rodziców. No i możliwość konsultacji publicznych w sprawie zmian kalendarza szczepień. Bo faktycznie, pod względem ilości obowiązkowych szczepień dzieci jesteśmy, nie wiedzieć dlaczego, w czołówce. Tymczasem w „dyskusji”, jaka się wytworzyła wokół tematu w mediach, zwłaszcza społecznościowych, entuzjaści szczepień rzadko odnosili się do tych, bardzo konkretnych przecież postulatów. Najczęściej wyśmiewano „antyszczepionkowców” jako wariatów, którzy wierzą, że w szczepionkach jest trucizna albo i mikroczipy, dzięki którym zarządy świata będą mogli sterować ludzkością. I jak w takiej sytuacji rozmawiać?
Dziś, czytając wypowiedzi w dyskusji na temat migracji, mam podobne wrażenie: to dyskusja nie z poglądami drugiej strony, ale swoimi na ich temat karykaturalnie wykrzywionymi wyobrażeniami. Przeciwnicy migracji, wołając Polska dla Polaków, tracą z oczu fakt, że nie każdy kto ma inny niż nasz kolor skóry jest migrantem, a nawet jeśli, to bywa, że mieszkającym w naszym kraju od lat i od lat uczciwie dla dobra wspólnego pracującym. Nie chcą też przyjąć do wiadomości, że można prowadzić sensowną politykę migracyjna i z góry zakładają, że przybysze to tylko wydatki i kłopoty. Druga strona też jednak nie grzeszy w tej ocenie spraw roztropnością i uczciwością. Nie widzą, że obecne protesty to w dużej mierze sprzeciw nie tyle wobec migracji, co wyrzucania do Polski tych migrantów – w zasadzie zawsze płci męskiej – którzy sąsiadom z jakiegoś powodu nie pasują. Nie chcą widzieć, że ta masowa migracja wspierana jest przez wrogów Polski i Europy, jako sposób na destabilizację naszych krajów. No i argumenty, jakich używają, odwołując się do chrześcijańskich sumień, są jednak mocno naciągane. Czym innym jest przecież gościnność wobec kogoś, kto zatrzymuję się na parę godzin czy nawet kilka dni, a czym innym przyjęcie kogoś na stałe, prawda? Podobnie z tym nieszczęsnym nazywanie Jezusa migrantem: Maryja Józef i mały Jezus uciekając do Egiptu przemieszczali się w ramach jednego Rzymskiego Imperium. A schronienie znaleźli najpewniej wśród swoich rodaków, dość licznie zamieszkujących w tych czasach Egipt, nie wśród całkiem obcych. To zupełnie coś innego, niż gdyby byli Partami czy Germanami przybywającymi do kraju, gdzie byliby zupełnie obcy...
Niestety, obie strony tego sporu nie chcą się nawzajem zrozumieć, tylko chcą mieć rację. Szkoda, wielka szkoda...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Tylko między 9 a 21 lipca w prowincji Kiwu Północne zginęło co najmniej 319 osób.
"Definicję dopuszczalnych strat ubocznych zmieniono tak, że przewyższają one korzyści".
W środę z Putinem w Moskwie spotkał się wysłannik prezydenta USA Steve Witkoff.
Chodzi szczególnie o wycieczki na quadach, jeepach i wyprawy konne.
Trump ocenił, że poziom przestępczości w Waszyngtonie jest "niedorzeczny".