Środowe przedpołudnie na ŚDM wypełnione było katechezami. Głoszone były przez biskupów w 30 językach w 262 miejscach Madrytu. W siedmiu miejscach po polsku.
Środowe przedpołudnie na ŚDM wypełnione było katechezami. Głoszone były przez biskupów w 30 językach w 262 miejscach Madrytu. W siedmiu miejscach po polsku. Rano metro wypełniło się grupami, które podążały do swoich językowych wspólnot, aby słuchać katechezy na temat „Mocni w wierze”. Dwa obrazki z metra: polska grupa skanduje: Polska! Na co Włosi odpowiadają: Italia! Po chwili przekrzykiwania się, ktoś zaczyna: Jezus! I po chwili obie grupy śmiejąc się do siebie wspólnie wołają rytmicznie: Jezus! I drugi obrazek: grupa młodych Włochów z plecaczkami z pomarańczowo-czerwonymi ŚDM idzie w stronę stacji metra, parami. Każdą tworzy ktoś niepełnosprawny i jego towarzysz. Grupę zamyka niewidoma dziewczyna, którą dyskretnie pilotuje chłopak. Obie sceny - znakomita uliczna katecheza. W metrze bilbordy z papieżem i młodzieżą. Jeden z napisów po angielsku: „Jesteśmy ambasadorami nadziei dla wszystkich!”. Zauważyłem, że dość sporo plakatów zniszczonych w podobny sposób - zamazana lub wydarta twarz Benedykta. Młoda Polka opowiadała mi, że gdy śpiewali jakąś pieśń w metrze, podeszła do niej starsza pani i kopnęła ją w kostkę. Przypominałem sobie zdanie Diego, który odebrał nas z lotniska: „w Madrycie jest się albo zimnym albo gorącym – albo całym sercem za albo przeciw, to u nas miała miejsce ostatnia wojna religijna”. Może coś w tym jest.
W kościele, a właściwie wielkiej kaplicy szkoły katolickiej Colegio Paraiso Sagrados Corazones, nieopodal madryckiej „świątyni” futbolu, czyli stadionu Santiago Barnabeu, gromadzą się Polacy. Katechezę głosi tutaj bp Andrzej Czaja z Opola. Kościół na około 500 osób pęka w szwach, jest niemiłosiernie duszno, gorąco. Najcenniejszym elementem z pakietu pielgrzyma okazują się pomarańczowe i żółte wachlarze. Pomagają przetrwać. Ksiądz animujący spotkanie prosi, by nie narzekać: „ofiarujcie pot, zmęczenie jako dar dla Boga, to jest pielgrzymka, więc musi nas kosztować”. Bp Andrzej przekonuje, że bez Boga ani rusz. Kartezjusz mówił „myślę więc jestem”, a należałoby powiedzieć raczej „zostałem pomyślany (cogitatur), więc jestem”. To Bóg nas wymyślił, dlatego trzeba odrzucić podejrzliwość, pychę i zakorzenić się w Chrystusie. Po katechezie Eucharystia z homilią biskupa. Podczas pieśni uwielbienia idą w górę wachlarze jakby wielkie motyle, w kościele robi się żółto-pomarańczowo. Zagadnąłem bpa Czaję o odczucia: „Imponująca jest ta żywotność młodego Kościoła, podziwiam ich, że tak cierpliwie słuchają. Nie możemy przegrać walki o tych młodych ludzi”. Rozmawialiśmy też chwilkę o wczorajszej Mszy Inauguracyjnej, mamy podobne odczucia - prawie wszystko było po hiszpańsku, oj przydałaby się nam łacina, chociaż na części stałe. Taka wspólna modlitwa w jednym języku pomogłaby nam się lepiej zjednoczyć.
Ks. Damian Bednarski jest z młodzieżą akademicką z Katowic. Podkreśla niezwykle ciepłe przyjęcie w małych miejscowościach, w rodzinach, podczas tygodnia poprzedzającego sam Madryt. To samo mówi młodzież: - Mogliśmy zobaczyć ten Kościół z bliska, życie parafii, ich zwyczaje, urządziliśmy wspólną procesję z figurą Maryi, z pochodniami, zgodnie z hiszpańską tradycją. - Nie zapominajmy, że to, co tu się dzieje, jest ważne też dla samych Hiszpanów. Ludzie, którzy nas gościli, dziękowali za umocnienie wiary, za nową nadzieję i pokazanie żyjącego Kościoła. W Hiszpanii praktykuje ok. 14 procent, w Barcelonie podobno zaledwie 1 proc., w samym Madrycie jest znacznie lepiej, tu jest pełne seminarium, a w innych miejscach jest gorzej.
Po Mszy św. zaglądam do szkoły, gdzie mieszkają Polacy. Wielka hala gimnastyczna podzielona na kilkaset jednoosobowych apartamentów: karimata, śpiwór, plecak. - Mamy, tu, proszę księdza, życie jak w Madrycie - śmieje się Ela. Już jutro dołączy do nas najważniejszy pielgrzym: Benedetto. Samolot papieski wyląduje ok. 12.00. A wieczorem ok. 19.30 pierwsze spotkanie z młodzieżą na placu Cibeles. Czekamy!
Przeczytaj wcześniejsze relacje:
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.