Piotr Semka w tygodniku „Uważam Rze” skonstatował, że Kościół w Polsce jest „poręcznym chłopcem do bicia”. Nie jest to stwierdzenie odkrywcze. Co gorsza, czytając tekst Piotra Semki raz po raz miałem wrażenie, że on sam dołączył do kolejki bijących. Cała różnica w tym, że uprzednio nałożył rękawiczki.
Od 1 kwietnia b.r. trwa ofensywa Sił Republikańskich Alassana Ouattary wokół pałacu prezydenckiego w administracyjnej dzielnicy miasta Plateau oraz rezydencji schodzącego prezydenta Laurenta Gbagbo w abidżańskiej dzielnicy Cocody.
Czasem trzeba ugryźć się w język, otworzyć zaciśniętą pięść i wyciągnąć rękę do zgody. To jedyna droga do zbawienia, a także do przerwania spirali nienawiści
Walki w największym mieście Wybrzeża Kości Słoniowej, Abidżanie, między siłami prezydentów Alassane Ouattary i Laurenta Gbagbo nie ustają od czterech dni. MSZ Francji ogłosiło, że rozważa ewakuację ok. 12 tys. obywateli francuskich przebywających w tym kraju.
Coraz poważniejszy obrót przybiera również konflikt w Wybrzeżu Kości Słoniowej.
Nie mam złudzeń. Polscy obywatele nie są dziś traktowani przez swoje państwo jednakowo.
Ponad sto osób schroniło się w prowadzonej przez polskich pallotynów placówce w Grand Bereby na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Od kilku miesięcy trwa tam wojna domowa.
W największym mieście Wybrzeża Kości Słoniowej, Abidżanie, w piątek trwały walki między siłami uznanego przez społeczność międzynarodową prezydenta Alassane Ouattary i jego rywala Laurenta Gbagbo. Jak podają źródła, opuszczają go kolejni zwolennicy.
Czy Śląsk się oderwie?
We wczorajszych godzinach popołudniowych (31 marca b.r.), Siły Republikańskie wierne Alassanowi Ouattara były gotowe do wtargnięcia do ekonomicznej stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej, Abidżanu.