Do co najmniej 162 wzrosła liczba zabitych w skoordynowanych zamachach bombowych i strzelaninie w Kano, największym mieście północnej Nigerii - podały w sobotę źródła szpitalne. Według nich liczba zabitych zwiększy się, gdyż wciąż są przynoszone nowe ciała.
Wcześniejsze dane nigeryjskiego Czerwonego Krzyża mówiły o 121 zabitych. Do przeprowadzenia ataków przyznała się sekta islamskich radykałów o nazwie Boko Haram. Ugrupowanie to w ubiegłym roku zabiło setki ludzi w Nigerii.
Piątkowe ataki skłoniły rząd do wprowadzenia godziny policyjnej w mieście, które liczy ponad 9 mln mieszkańców. Agencja Associated Press pisze, że sytuacji nie są w stanie opanować liczne oddziały żołnierzy i policji na ulicach Kano.
Kano i wiele innych miast na północy Nigerii jest nękanych działaniami Boko Haram, organizacji, która jest oskarżana o wiele zamachów i zbrojnych ataków. Ataki Boko Haran są wymierzone głównie w obiekty rządowe, posterunki policyjne, siedziby służb specjalnych.
Boko Haram, której nazwę tłumaczy się jako "zachodnia edukacja to świętokradztwo", bywa określana jako sekta. Uciekając się do mordów i zamachów, walczy o wprowadzenie szariatu we wszystkich 36 stanach Nigerii; szariat obowiązuje w północnych stanach, gdzie mieszka znacznie więcej muzułmanów. Agencja Reuters pisze, że z ostatnich oświadczeń organizacji wynika, iż jej cele się zmieniły i atakuje wszystkich, którzy się jej przeciwstawiają, ostatnio zwłaszcza policję, władze i chrześcijan.
Unia Afrykańska potępiła w sobotę "terrorystyczne" ataki w Kano.
Według szacunków agencji AP, organizacja Boko Haram jest odpowiedzialna za co najmniej 510 ofiar śmiertelnych tylko w ubiegłym roku w Nigerii. Sekta przyznała się m.in. do zamachów bombowych na kościoły katolickie w Boże Narodzenie w ubiegłym roku, w których zginęło w sumie ok. 40 osób. (PAP)
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.