Rok temu, kilkunastu chrześcijan z Erytrei i Nigerii, na zaproszenie min. Sikorskiego, przyleciało do Polski. Chcieli spokojnego, bezpiecznego życia - wśród polskich braci katolików... Życie w Polsce niestety okazało się trudne. A obecnie, sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna: zaginęła jedna z kobiet wraz z dziećmi.
O sytuacji uchodźców pisaliśmy w papierowym wydaniu Gościa Niedzielnego, w tekście „Dramat o szczęściu”. Przypomnę: kilkanaście osób, które przywieziono rok temu rządowym samolotem, zostało umieszczonych w ośrodku dla uchodźców w Dębaku. Dostali skromny wikt, z opierunkiem było różnie... W pewnym momencie nawet spokojne i grzeczne dzieci z Erytrei, które nie były w stanie wywalczyć ciepłej odzieży z darów, chodziły do szkoły, jesienią bez wierzchnich ubrań. Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej, gdy Afrykańczycy otrzymali oficjalny status uchodźcy. Bo umożliwiło im to co prawda legalny pobyt w Polsce oraz pracę na terenie kraju. Ale jednocześnie zabrało możliwość mieszkania w ośrodku. Uchodźcy mieli krótki czas na znalezienie mieszkania i pracy. Tyle tylko, że nie byłoby ich stać na wynajęcie mieszkania w okolicy Warszawy. Natomiast pracy - ciemnoskórym, nieznającym języka obcokrajowcom nikt nie chciał dać. Bo niestety - uchodźcy nie zdążyli nauczyć się języka polskiego (ze względów technicznych - nie mieli takiej możliwości...).
Rodzinami z Afryki, całkowicie społecznie, zaopiekowały się polskie rodziny z okolic Dębaka. Zbierały odzież dla Afrykańczyków, zorganizowały im tanie mieszkanie, poszukiwały dla nich pracy. Alarmowały też o bardzo złym stanie psychicznym Erytrejki, Letebrahn, samotnej matki czwórki dzieci. Kobieta, po kilku miesiącach samotnego życia w nieznanym kraju, w obcej kulturze, ośrodku pełnym agresywnych obcokrajowców z wielu krajów świata, załamała się. Przestała się kontaktować z mieszkańcami ośrodka, nie chciała rozmawiać z pomagającymi jej Polakami. Zdradzała objawy ostrej depresji: pozbawiona jakiegokolwiek kontaktu z rodziną, przyjaciółmi, bez znajomości jakiegokolwiek europejskiego języka (znała bardzo słabo arabski, a mówiła tylko w egzotycznym tigrinia), przekazywała wszystkim tylko jeden komunikat: chciała z Polski wyjechać (na co nie miała ani pieniędzy, ani możliwości prawo - proceduralnych). Marzyła podobno o Norwegii, gdzie przebywają jej znajomi. Sytuacja, w której musiała opuścić Dębak - i nadal się tułać - jeszcze pogorszyła jej stan. Niestety, mimo wysiłków polskich przyjaciół, nie udało jej się pomóc...
14 lutego, koło południa, zauważono że Letebrahn zniknęła z ośrodka. Nie miała ze sobą dokumentów (nie odebrała ich po przyznaniu statusu uchodźcy!), nie poinformowała nikogo, że wyjeżdża, ma wyłączony telefon komórkowy. Polacy, którzy się nią społecznie opiekowali - dowiedzieli się nieoficjalnie, że w ostatnim czasie, wokół niej i dzieci kręcili się nieznajomi cudzoziemcy, prawdopodobnie Pakistańczycy. Ustalono również, że przed zniknięciem otrzymała telefon z Niemiec. Jak mówią jej polscy opiekunowie, istniał cień szansy, że kobieta wyjechała do Norwegii, do znajomych Erytrejczyków. Jednak najprawdopodobniej - tak się nie stało. Mieszkający w Norwegii Erytrejczycy - o jej wyjeździe z ośrodka i ewentualnej podróży do Norwegii - nic nie wiedzą.
Przyjaciele z Polski obawiają się, że Erytrejka padła ofiarą oszustów - w najgorszym wypadku handlarzy ludźmi. Letebrahn nie miała pieniędzy żeby opłacić wyjazd. Nie znała też języków - by się komunikować w sprawie wyjazdu... Kto i za co ją wywiózł z ośrodka? W najtragiczniejszej sytuacji znajdują się jej dzieci: po raz kolejny uciekają w nieznane. Istnieje też obawa, że to właśnie o dzieci - i np. ich nielegalną pracę - chodziło "pomagającym" w wyjeździe...
Przyjaciele Letebrahn proszą o jakiekolwiek informacje na jej temat. I modlą się, by okazało się że rodzina - cała i zdrowa - zaczyna gdzieś w Europie, nowe, dobre życie...
Wszelkie informacje na temat rodziny, można przesyłać na specjalny adres mailowy: zaginieni.erytrea@gmail.com
O rozwoju sytuacji będziemy informować na bieżąco.
Usługa "Podpisz dokument" przeprowadza użytkownika przez cały proces krok po kroku.
25 lutego od 2011 roku obchodzony jest jako Dzień Sowieckiej Okupacji Gruzji.
Większość członków nielegalnych stowarzyszeń stanowią jednak osoby urodzone po wojnie.