Do Gniezna po inspirację

Komentarzy: 5

Andrzej Macura Andrzej Macura

blog.wiara.pl/Andrzej_Macura

publikacja 19.03.2012 14:01

Kto jest winien, że chrześcijaństwo traci swoją pozycję? Znam odpowiedź. My. My nieudolni chrześcijanie.

Pod hasłem „Europa obywatelska. Rola i miejsce chrześcijan” odbył się w dniach 16-18 marca IX Zjazd Gnieźnieński.  W programie – wykłady, dyskusje panelowe i warsztaty oraz towarzyszące obradom nabożeństwa i imprezy kulturalne. Wśród obecnych – wiele ważnych postaci życia religijnego,  społecznego, goście z  zagranicy, przedstawiciele różnych wyznań chrześcijańskich, a w ostatnim dniu także przedstawiciele świata judaizmu, islamu i niewierzących. Zastanawiano się między innymi nad tym, co znaczy zbitek Polak – katolik – obywatel, nad możliwością lobbingu chrześcijańskiego w Unii Europejskiej, nad odpowiedzialnością Europejczyków za resztę świata, nad wykorzystaniem potencjału tkwiącego w parafiach, uzdrawianiem pamięci czy nad rolą Kościoła w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego. No i co z tego? Co to da?

Myślę, że to błędne postawienie problemu. Tego typu imprezy nie są po to, by przyjąć jakieś rozwiązania. Raczej mają służyć inspiracji. Zauważeniu problemów i wskazaniu kierunków ich rozwiązania.

Narzekać jest łatwo. Powiedzieć, że czasy złe, że ludzie niedobrzy. Że wszystkiemu winni Żydzi i masoni albo liberalizm i relatywizm moralny. Tyle że przez XX wieków trwania chrześcijaństwa nigdy nie było różowo, a problemy z którymi borykali się nasi przodkowie w wierze były znacznie trudniejsze. W pierwszych wiekach, nawet kiedy nie byli zabijani, musieli tłumaczyć, że nie są czcicielami oślej głowy czy zwolennikami „wolnej miłości”. Musieli trwać przy Chrystusie i ewangelizować, gdy zamieszkane przez nich ziemie zdobyli barbarzyńcy. Musieli poskramiać apetyty swoich możnych współbraci, gdy w dobie feudalizmu istniało niebezpieczeństwo identyfikacji Kościoła i władzy. Mieli odwagę reformować się, gdy inni woleli się definitywnie odciąć od zła przez reformację. Znosili kpiny Oświeconych i prześladowania w czasach rewolucji. Ocalili wiarę mimo doświadczeń gułagów i obozów koncentracyjnych. A my? Mając pełną swobodę działania oburzamy się, że ktoś się krzywi albo powie na nas coś złego?

Wiary trzeba bronić. To prawda. Ale myślę, że najlepszą metodą jest nie prześciganie się w posądzeniach czy obraźliwych określeniach naszych adwersarzy, ale zawstydzanie ich naszym mądrym, dobrym i uczciwym życiem. Tak by ludzie patrząc na nas naprawdę mogli zobaczyć zbawiającego świat Jezusa Chrystusa.

Relację czytaj na stronie kosciol.wiara.pl

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama