Naciski na Komisję ONZ ds. Ludności i Rozwoju idą w kierunku nadania dzieciom praw seksualnych i reprodukcyjnych z pominięciem zgody rodziców. Dotyczyć to może nawet 10-latków - alarmują obrońcy rodziny z amerykańskiego instytutu C-Fam.
Seksualne i reprodukcyjne prawa człowieka (SRHR) to określenie, w skład którego wchodzi m.in. aborcja, antykoncepcja i seksedukacja. Żaden powszechnie uznawany traktat międzynarodowy nie uznaje istnienia takich prawa człowieka. Dlatego środowiskom promującym aborcję czy antykoncepcję tak bardzo zależy na ich uznaniu. Starają się nawet o objęcie nimi dzieci.
C-Fam donosi, że proaborcyjna Międzynarodowa Federacja Planowanego Rodzicielstwa (IPPF) oświadczyła, iż „przepisy, które ograniczają dostęp młodych ludzi do seksualnych i reprodukcyjnych usług zdrowotnych poprzez wymaganie zgody rodziców lub współmałżonka, muszą być usunięte lub wycofane ze stosowania”. Podobna organizacja IPAS idzie nawet dalej i twierdzi, że młodych należy uznać za niezależne podmioty wolne od wszelkich przeszkód, które ignorują ich „zdolność do podejmowania świadomych decyzji”.
C-Fam ostrzega, że podobny punkt widzenia zdaje się zyskiwać przewagę w negocjacjach nad stworzeniem ONZ-owskiego dokumentu dotykającego tych kwestii.
Niepokojąca w tym kontekście jest wypowiedź sekretarza generalnego ONZ Ban Ki-Moona, który stwierdził, że „młodych, tak samo jak wszystkich ludzi, obejmuje prawo człowieka do zdrowia, w tym zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.