Najważniejsi liderzy partyjni w Wielkiej Brytanii, z rządu i z opozycji, prześcigają się w podkreślaniu swego przywiązania do kornwalijskiego zapiekanego pieroga zwanego "pasty" (wym. pasti) po tym, gdy sprawa podatku VAT na ten wyrób wywołała polityczną burzę.
Sprawa wybuchła, gdy w zeszłym tygodniu w budżecie na rok finansowy 2012-3 na "pasty" nałożono 20-procentową stawkę VAT w przypadku, gdy sprzedawany jest na gorąco. Pieróg, zwykle nadziewany wołowiną lub kurczakiem z warzywami i gęstym sosem, na ogół kupują ludzie niezamożni, robotnicy czy studenci, i je się go na ciepło.
Obłożenie go podatkiem wywołało zarzuty wobec konserwatywnego rządu, że nie rozumie ludzi pracy, jest elitarny i uderza po kieszeni tych, którym się nie przelewa. Oskarżenia były tym dotkliwsze, że w tym samym budżecie zniesiono najwyższą stawkę podatkową - 50 proc. - od przychodów powyżej 150 tys. funtów rocznie, czyniąc tym samym gest wobec najbogatszych Brytyjczyków.
Rząd pogrążył się dodatkowo, gdy minister finansów George Osborne oświadczył, że nie jest amatorem wypieku i nie pamięta, kiedy po raz ostatni go jadł. Występując przed komisją parlamentu ds. finansów, Osborne dodał, że gorący pieróg, jak i kiełbaski zapiekane w cieście na gorąco, nie będą obłożone VAT-em, jeśli przed sprzedażą zostaną wystudzone. Wypowiedź uznano za niefortunną, ponieważ te tanie przekąski ludzie kupują właśnie dlatego, że są gorące.
Dziennik "The Sun" zakpił z Osborne'a, parafrazując wypowiedź Marii Antoniny - żony króla Francji Ludwika XVI - która słysząc, że poddani nie mają chleba, oznajmiła: "Niech jedzą ciastka". "The Sun" pod podobizną ministra umieścił napis "Niech jedzą zimny pasty".
Nazajutrz premier David Cameron zapewnił na konferencji prasowej, że on sam gustuje w kornwalijskim przysmaku, a po raz ostatni kupił go w sklepie West Cornwall Pasty Company na dworcu kolejowym w Leeds.
Za tym pospieszyła z dementi sieć kolei, która oświadczyła, że na dworcu w Leeds punkt sprzedaży firmy, o której mówił Cameron, został zamknięty pięć lat temu. A zatem albo premierowi tamtejszy pieróg utkwił w pamięci na długie lata, albo po prostu zmyśla.
Kancelaria Camerona sprostowała, że premier faktycznie nie kupił pieroga w Leeds, lecz w Liverpoolu, ale nie ma żadnych wątpliwości, że jest jego amatorem.
Dodatkowo kłopotliwa dla Camerona była wiadomość, że stoisko sprzedające gorące zapiekanki innej firmy, Cornish Bakehouse, istniejące jeszcze na dworcu w Leeds, zaprzestało działalności dwa dni po ogłoszeniu nowego podatku.
Burzę wokół "pasty" wykorzystali liderzy opozycyjnej Partii Pracy, strojąc się w piórka smakoszy gorących przekąsek. Sfilmowali się w sklepie sieci Greggs w trakcie kupowania kiełbasek w cieście na gorąco. Oskarżali przy tym rząd o to, że jest wyobcowany od społeczeństwa.
Nałożenie VAT na gorące zapiekanki na wynos miało w intencji rządu usunąć uprzywilejowanie punktów ich sprzedaży w porównaniu z piekarniami i sieciami fast-food, takimi jak np. McDonald's, które VAT płacą od dawna.
"Pastygate", jak bywa nazywana cała historia, można by uznać za farsę polityczną lub PR-owskie fiasko, gdyby nie to, że wydarzyła się tuż po aferze lobbingowej, która zaszkodziła politycznie konserwatystom.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.