Kilkuset związkowców pikietowało w środę warszawską siedzibę Przewozów Regionalnych. Domagali się, aby śląski zakład spółki nie został zlikwidowany. Zarząd spółki zadeklarował, że część pracowników znajdzie pracę w innych zakładach, a wszyscy dostaną odprawy.
Kilkuset związkowców pikietowało w środę warszawską siedzibę Przewozów Regionalnych. Domagali się, aby śląski zakład spółki nie został zlikwidowany. Zarząd spółki zadeklarował, że część pracowników znajdzie pracę w innych zakładach, a wszyscy dostaną odprawy.
Związkowcy przed siedzibą spółki byli w środę ok. godz. 11. Zastali tam zamkniętą bramę. "To skandal, że nie możemy wejść na teren spółki i wyrazić swojej opinii. Pani prezes (Przewozów Regionalnych Małgorzata Kuczewska-Łaska - PAP) traktuje spółkę jak swoją prywatną posiadłość" - powiedział PAP Stanisław Kokot z kolejarskiej "Solidarności". Na teren spółki przerzucono kilka petard. Związkowcy wezwali policję, by wymusiła otwarcie bramy. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce. Tuż przed południem protestujący sami jednak otworzyli bramę i weszli na teren spółki.
Kolejarze domagali się, by zarząd zrezygnował z likwidacji zakładu na Śląsku lub przekazał pracowników do Kolei Śląskich. Na realizację swoich postulatów związkowcy dali przewoźnikowi czas do 14 sierpnia. Zadeklarowali, że jeżeli zarząd nie spełni ich postulatów, to mogą się zdecydować na bardziej radykalne formy protestu.
Związkowcy zwracali uwagę, że w czasie, gdy oni pikietują, rada nadzorcza spółki debatowała nad przyznaniem podwyżek kadrze kierowniczej firmy. "Ludzie, którzy pracują na kolei po 30-40 lat, dostają kopa w odpowiednią część ciała, a w tym czasie kolesie przyznają sobie podwyżki" - wykrzykiwał przewodniczący Związku Zawodowego Maszynistów Leszek Miętek.
Odpowiadały mu okrzyki "hańba". Związkowcy odpalali świece dymne, używali syren. Mieli ze sobą trąbki, gwizdki oraz flagi z logo "S".
Kolejarze domagali się też, by wyszła do nich prezes spółki albo przewodniczący rady nadzorczej. Ostatecznie petycję przyjęła od nich członek zarządu spółki Danuta Bodzek. Po wręczeniu petycji protestujący zaczęli się rozchodzić. Na zakończenie pikiety odśpiewali hymn narodowy i uczcili minutą ciszy poległych w Powstaniu Warszawskim.
Początkowo w pikiecie uczestniczyli kolejarze zrzeszeni w "S" oraz Związku Zawodowym Maszynistów, później dołączyli także ze Związku Zawodowego Drużyn Konduktorskich. Protestujących wspierali też górnicy z "S".
W śląskim zakładzie Przewozów Regionalnych z końcem czerwca pracowały 1874 osoby. Zakład ma działać do końca tego roku.
Prezes Przewozów Regionalnych powiedziała PAP po zakończeniu pikiety, że każdy pracownik likwidowanego zakładu otrzyma 14 tys. zł odprawy. Dodatkowo pracownicy, którzy będą pracować do końca roku bez strajków czy zwolnień chorobowych, mogą liczyć na dodatkową pensję.
Jak zaznaczyła, decyzja o likwidacji zakładu na Śląsku jest spowodowana polityką transportową władz tego regionu. Marszałek województwa zdecydował, że w latach 2013-15 przewozy kolejowe w regionie będą obsługiwane przez Koleje Śląskie. W sumie koszt likwidacji śląskiego zakładu oszacowała na ok. 32 mln zł. Wyjaśniła, że spółka chce sprzedać część swoich nieruchomości w tym województwie, by pokryć te koszty.
Kuczewska-Łaska powiedziała, że część pracowników od 2013 r. będzie mogła przejść ze śląskiego zakładu do innych tej spółki. "Ok. 300 osób znajdzie zatrudnianie w sekcji Częstochowa, ok. 150 maszynistów i 50 konduktorów w innych zakładach na terenie całego kraju. Wiemy też, że ok. 200 osób może być zatrudnionych przez prywatne firmy na Śląsku" - dodała.
Prezes odniosła się także do zarzutów związkowców, że kadra kierownicza dostanie podwyżki, podczas gdy zwykli kolejarze pójdą na bruk. Wyjaśniła, że o ile szeregowi pracownicy spółki dostali podwyżki, to kadra kierownicza ma zamrożone pensje. Z tego powodu zarabiają mniej niż pracownicy na podobnych stanowiskach w innych spółkach kolejowych. "Przez to grozi nam odpływ kadry" - zaznaczyła prezes. Dodała, że podwyżki nie zostały zatwierdzone. "Być może wrócimy do tej sprawy we wrześniu" - dodała.
Po manifestacji marszałek woj. śląskiego Adam Matusiewicz powiedział PAP, że zarząd regionu jako właściciel Kolei Śląskich już od dawna rozmawia ze stroną społeczną o warunkach przechodzenia pracowników PR do samorządowej spółki. Zaznaczył, że niemożliwe jest, by Koleje przyjęły wszystkich zatrudnionych w śląskim zakładzie PR, bo to postawiłoby pod znakiem zapytania sensowność całego przedsięwzięcia. Wskazał, że w związku z przejęciem wszystkich połączeń w regionie Koleje Śląskie będą potrzebowały ok. 500 kolejarzy z PR.
"Chcemy, żeby komplet przyjmowanych pracowników to byli pracownicy Przewozów. Jesteśmy zainteresowani głównie maszynistami, kierownikami pociągów" - uściślił Matusiewicz. Nie wykluczył przejęcia potrzebnych samorządowej spółce kolejarzy na gruncie kodeksu pracy jako zorganizowanej części przedsiębiorstwa. Zastrzegł jednak, że nie dla wszystkich przejmowanych ta forma mogłaby okazać się korzystna. "Warunki pracy, regulamin pracy są w Kolejach Śląskich lepsze niż w Przewozach" - wyjaśnił.
W czerwcu zarząd woj. śląskiego zdecydował o powierzeniu należącym do samorządu regionu Kolejom Śląskim wszystkich tzw. przewozów w ramach obowiązku służby publicznej na terenie województwa. Samorząd zrezygnował z zapowiadanego przetargu, do którego - prócz Kolei Śląskich - zamierzały przystąpić Przewozy Regionalne i Arriva. Postanowił zawrzeć z Kolejami trzyletnią umowę. W reakcji zarząd Przewozów Regionalnych poinformował o likwidacji swojego śląskiego zakładu. Przewozy mają wykonywać przewozy w regionie do grudniowej zmiany rozkładu jazdy.
Zarząd woj. śląskiego argumentował, że powierzył przewozy w regionie spółce, która przedstawiła najkorzystniejszy z punktu widzenia pasażerów projekt rozkładu jazdy. Jak przypominał, mimo że przed pięcioma laty zawarto z PR umowę na pięcioletnie dofinansowanie wynoszące łącznie 510 mln zł, to w ostatnich latach Przewozy domagały się wyższych dotacji niż wynikały z umowy. Ostatnio samorząd wskazywał też, że nie stać go na większą kwotę niż zadeklarowana, ponieważ właśnie przez dotacje dla Przewozów region jest maksymalnie zadłużony.(PAP)
her/ mtb/ amac/ gma/
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.