Kieszonkowe dzieci w Niemczech jeszcze nigdy nie było tak wysokie, dzieci mają znaczący głos przy rodzinnych zakupach i mogą liczyć na doraźne zastrzyki finansowe - wynika z opublikowanej we wtorek analizy zachowań konsumenckich najmłodszych w tym kraju.
Z badania wynika, że dzieci między 6. a 13. rokiem życia dysponują sumą średnio 27 euro miesięcznie, czyli o 10 proc. więcej niż jeszcze rok wcześniej.
"Kryzys w strefie euro nie dotarł do rodzin, rośnie hojność rodziców" - podsumował szef grupy badaczy Ralf Bauer.
Pieniądze na własne wydatki (ok. 14 euro) otrzymują już cztero- i pięciolatkowie. Gdyby zsumować kieszonkowe i pieniężne podarki dla dzieci między 6. i 13. rokiem życia w samym tylko 2012 roku, otrzymamy zawrotną sumę 2,87 mld euro - podkreśla Bauer.
Własne fundusze w połączeniu ze stosunkowo dużym wpływem, jaki dzieci w Niemczech mają na decyzje podejmowane podczas robienia zakupów z rodzicami, sprawiają, że milusińscy mają ogromną siłę nabywczą.
Wśród wydatków dzieci dominują słodycze, ciastka i guma do życia, a dopiero na dalszych miejscach są komiksy, książki i czasopisma.
Wiele czasu i uwagi dzieci poświęcają mediom elektronicznym. Ok. 80 proc. wszystkich badanych dzieci korzysta z komputera, w tym 75 proc. także z internetu. Codziennie przed komputerem zasiada blisko połowa dzieci powyżej 10. roku życia (wzrost o 5 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem). Własny telefon komórkowy ma 78 proc. dzieci między 10. a 13. rokiem życia oraz 53 proc. dzieci między 6. a 10. rokiem życia. Blisko jedna piąta wszystkich dzieci w badanej grupie wiekowej (6-13 lat) ma smartfona, czyli telefon umożliwiający surfowanie w internecie.
Badanie zachowań konsumenckich u dzieci w Niemczech przeprowadzono na zlecenie wydawnictwa Egmont Ehapa, publikującego komiksy, z udziałem 1650 dzieci.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.