Francuski minister spraw wewnętrznych Manuel Valls ostrzegł w czwartek podczas otwarcia Wielkiego Meczetu w Strasburgu, że muzułmańscy fundamentaliści, zagrażający porządkowi publicznemu, będą usuwani z Francji.
"Nie zawaham się wydalić tych, którzy powołując się na islam, stanowią poważne zagrożenie dla porządku publicznego. Dotyczy to cudzoziemców przebywających w naszym kraju, którzy nie szanują naszych praw i wartości" - powiedział Valls podczas inauguracji największego meczetu we Francji.
"Nawołujący do nienawiści, zwolennicy obskurantyzmu, fundamentaliści, ci, którzy chcą targnąć się na nasze wartości i instytucje, którzy negują prawa kobiet - dla nich nie ma miejsca w Republice" - dodał minister.
Ostrym słowom szefa MSW towarzyszyły też zapewnienia o wolności religijnej we Francji. "Aby być Francuzem lub żyć we Francji nie trzeba rezygnować z praktykowania swojej religii czy wyrzekać się swojego pochodzenia" - zaznaczył minister.
Valls pochwalił również "mądrość przywódców muzułmańskich" oraz "rozsądek i dojrzałość, którymi wykazali się muzułmanie we Francji" po zamieszczeniu w tym miesiącu w internecie, wyprodukowanego w USA, antyislamskiego filmu "Niewinność muzułmanów" i opublikowaniu przez francuski tygodnik satyryczny karykatur proroka Mahometa.
Paryż, jako jedno z niewielu miast Europy, stał się wtedy miejsce nielicznych antyamerykańskich protestów. Nielegalna demonstracja 15 września zgromadziła ok. 250 osób i stała się okazją do przepychanek z policją. Przywódcy francuskich muzułmanów wzywali jednak wiernych do wstrzemięźliwości i powstrzymania się od protestów.
Cztery dni później oliwy do ognia dolał tygodnik "Charlie Hebdo", który opublikował karykatury Mahometa. Tego samego dnia przeciwko gazecie został wniesiony pozew za "podburzanie do nienawiści" w imieniu organizacji Syryjski Związek na rzecz Wolności.
W odpowiedzi na te wydarzenia premier Francji Jean-Marc Ayrault zapowiedział, że nie wyrazi zgody na demonstracje przeciwko filmowi. Takie zakazy zdarzają się bardzo rzadko w kraju głęboko przywiązanym do prawa do demonstracji.
Napięta atmosfera stała się źródłem spekulacji we francuskich mediach na temat nieobecności premiera na uroczystości otwarcia meczetu w Strasburgu. Choć jego przybycie zapowiadał prezydent Francois Hollande, premier odwołał w końcu przyjazd. Burmistrz Strasburga Roland Ries, należący do rządzącej Partii Socjalistycznej, zapewniał, że decyzja ta była związana z innymi obowiązkami widniejącymi w terminarzu premiera i nie jest umotywowana politycznie.
Wielki Meczet w Strasburgu może pomieścić 1500 wiernych na powierzchni 1300 metrów kwadratowych, co oznacza, że jest większy od muzułmańskiej świątyni w Evry koło Paryża o powierzchni 800 metrów kwadratowych, która dotychczas uchodziła za największą we Francji. Gmach nowego meczetu jest zwieńczony imponującą kopułą z miedzi o średnicy 16 metrów.
Projekt budowy meczetu powstał w 1993 roku i kosztował 10,5 mln euro. 26 proc. kosztów zostało sfinansowanych przez władze samorządowe, 37 proc. przez rząd Maroka a 13 proc. przez Arabię Saudyjską i Kuwejt.
Reprezentanci tych krajów znaleźli się w gronie 1200 osobistości uczestniczących w ceremonii otwarcia. Obecni byli również przedstawiciele innych religii - katolicy, protestanci i żydzi - oraz przewodniczący Francuskiej Rady Kultu Muzułmańskiego Mohamed Moussaoui.
"Ludzie są zadowoleni, że mają godne miejsce do modlitwy, to wzmacnia nasze poczucie całkowitej i definitywnej przynależności do wspólnoty narodowej" - powiedział agencji AFP szef stowarzyszenia zarządzającego meczetem Said Aalla.
Społeczność muzułmańska aglomeracji Strasburga liczy 40-60 tys. osób, co stanowi ok. 10 proc. ludności.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.