W 145 miastach USA odbyły się manifestacje w obronie wolności religijnej. Tysiące Amerykanów wyszło w minioną sobotę na ulice, by protestować przeciwko forsowanej przez administrację Białego Domu tzw. reformę zdrowotną, łamiącą sumienia wierzących poprzez zmuszanie ich w ramach ubezpieczenia do opłacania środków antykoncepcyjnych, wczesnoporonnych i sterylizacji.
Manifestacje odbywały się także w małych miasteczkach, jednak najliczniejszy wiec odbył się w Chicago, miasta uważanego za przybrane rodzinne miasto Baracka Obamy. Tysiące ludzie niosło kartki z napisami. „Głosuj za życiem i wolnością”. Obecni byli obrońcy życia z żółtymi balonikami, na których widniał napis „Life”(Życie).
Nie brakowało kobiet opowiadających o swych bolesnych doświadczeniach związanych z aborcją. W Huntsville, w stanie Alabama weterynarka i działaczka Silent No More Awareness Campaign, dr Lee Trott przyznała, że z powodu aborcji przeżyła załamanie nerwowe rozpadło się jej małżeństwo. W Des Moines, w stanie Iowa, obrończyni życia Jenifer Bowen zauważyła, że na manifestacji obecni byli nawet ateiści, którym nie podobają się regulacje sankcjonujące wolność religii. W Zanesville, w stanie Ohio, na ulice wyszło około pół tysiąca ludzi różnych wyznań. Byli tam nie tylko z powodów obrony życia, lecz także po to by bronić konstytucyjnie chronionej wolności religijnej,
Manifestacje i protesty związane z reakcją na forsowane przez waszyngtońską administrację regulacje prawne odbywają się od początku tego roku. Kulminacja tych działań nastąpiła na przełomie czerwca i lipca, kiedy episkopat USA zaapelował, aby w całym kraju odbyły się modlitwy oraz wydarzenia edukacyjne i kulturalne poświęcone obronie wolności religijnej.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.