"Najbardziej boli mnie brak wrażliwości i poczucia winy u oskarżonych" -
powiedział 30 października ks. Henryk Bolczyk, komentując uniewinnienie byłych
milicjantów, uczestniczących w pacyfikacji kopalni "Wujek" na początku stanu
wojennego. W przeddzień zajść, w czasie których zginęło dziewięciu górników,
ks. Bolczyk służył strajkującym posługą duchową.
"Najbardziej boli mnie brak wrażliwości i poczucia winy u oskarżonych" - powiedział 30 października ks. Henryk Bolczyk, komentując uniewinnienie byłych milicjantów, uczestniczących w pacyfikacji kopalni "Wujek" na początku stanu wojennego. W przeddzień zajść, w czasie których zginęło dziewięciu górników, ks. Bolczyk służył strajkującym posługą duchową.
Dla kapelana "Solidarności" jest oczywiste, że śmiertelne strzały oddali zomowcy. "Jeśli tego nie da się udowodnić, to co w ogóle da się udowodnić?" - pytał retorycznie i dodał, że bólem napawa go fakt, że sąd po raz drugi całkowicie zignorował zeznania ludzi, którzy świadczyli o użyciu przez zomowców broni. Będący nowością w powtórzonym postępowaniu w I instancji tzw. "raport taterników" był - zdaniem księdza - tylko jednym z takich świadectw. - Jednak - jak podkreślił - najbardziej bolesna była postawa oskarżonych, którzy nie zdobyli się na przyznanie, że byli narzędziami zbrodni i że strzelali w obronie swoiście pojętej praworządności. - Przekazane przez PAP słowa uzasadnienia wyroku, mówiące, że wobec wątpliwości należy przyjąć, iż przepisy stanu wojennego były obowiązującym prawem i jednoczesną deklarację, sądu, że nie jest on od oceny stanu wojennego, ks. Bolczyk uznał za nielogiczną.
«« | « |
1
| » | »»