Lider RP Janusz Palikot poinformował we wtorek, że jego formacja chce skierować do sądu sprawę "faszystowskich wypowiedzi" m.in. posłanki PiS Krystyny Pawłowicz dotyczących homoseksualistów oraz posłanki RP Anny Grodzkiej. Ruch planuje też wniosek do sejmowej komisji etyki.
Palikot powiedział w TVN24, że konstytucja zabrania propagować faszyzmu, a "mówienie, że homoseksualiści są bezproduktywni dla narodu, bo nie mają dzieci i w związku z tym powinni mieć ograniczone prawa, to jest język Himmlera, język z 1937, 1938 roku głównych faszystów".
Podczas ubiegłotygodniowej debaty w Sejmie nad projektami w sprawie związków partnerskich Pawłowicz mówiła m.in.: "W relacjach homo nie ma żadnego pożycia, jest najwyżej jałowe użycie drugiego człowieka, traktowanego jak przedmiot". Podkreślała, że proponowane związki mają cel "czysto hedonistyczny, autodestrukcyjny dla człowieka, partnera, członków jego rodziny, mają zapewnić na koszt społeczeństwa i budżetu, ale nie w interesie społecznym wygodne i łatwe praktykowanie egoistycznych pragnień".
"Oni się zachowują jak faszyści absolutnie, w tej sprawie zatrudniliśmy adwokatów, którzy przygotowują odpowiedni bezprecedensowy wniosek, (...) nie ma zgody na faszyzm" - mówił szef Ruchu Palikota. Dodał, że w podobny sposób jak Pawłowicz wypowiada się szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. "Od kilku dni obserwuję ten język, jestem zszokowany ilością faszystowskich kontekstów, rozumiem, że jest to pewna świadoma polityka PiS-u w związku z zagrożeniem ze strony ONR-u i Młodzieży Wszechpolskiej" - powiedział.
"Skierujemy stanowisko do komisji etyki, ale także i do sądu, będziemy w tej sprawie absolutnie domagali się konsekwencji" - zapowiedział Palikot. "Trzeba zgodnie z konstytucją wyegzekwować niemożliwość promowania faszyzmu, którym zajmuje się pani Pawłowicz" - podkreślił polityk.
Jako możliwe konsekwencje dla Pawłowicz Palikot wymienił zakaz pełnienia funkcji publicznych, zakaz prowadzenia działalności politycznej. "To są właściwe reakcje" - ocenił. Zastrzegł, że prawnicy badają sprawę od strony prawnej. "Zobaczymy do czego prawnicy dojdą" - dodał.
Oburzenie Ruchu Palikota wywołał także ujawniony w mediach w ostatnich dniach film ze spotkania Pawłowicz w Mińsku Mazowieckim. Mówiąc o Annie Grodzkiej, posłanka PiS powiedziała m.in.: "Jak ja widzę faceta koło siebie, jak ja mam mówić +proszę pani+?". Kontynuowała: "W jednej z audycji byliśmy w radiu, byliśmy razem i on mi udowadniał, że on jest, kobietą się czuje (...), naprawdę twarz boksera (...). To nie jest tak, że jak ktoś się nażre hormonów i sobie operacji trochę zrobi to się stanie kobietą, kod genetyczny decyduje".
Krystyna Pawłowicz, odnosząc się do zapowiedzi Ruchu Palikota, powiedziała PAP, że korzysta z wolności słowa i ma prawo do oceny. "Nie mają argumentów, to straszą pozwami. Nie dam się sterroryzować" - zaznaczyła posłanka.
"Czy nie mogę patrząc na człowieka powiedzieć, że ma twarz jak bokser? Co jest w tym złego? Czy mówię, że ta osoba jest podła czy obrzydliwa, jak mawia o innych poseł Niesiołowski? Mam prawo do skojarzeń. Ta osoba jest najwyższa w Sejmie. To co mam mówić, że to baletnica? Kojarzy mi się z bokserem(...). Korzystam z wolności słowa, wolności skojarzeń, nie używam słów obraźliwych" - przekonywała.
Palikot przyznał we wtorek, że rozmawiał z Anną Grodzką o możliwości objęcia przez nią funkcji wicemarszałka Sejmu w miejsce Wandy Nowickiej, której klub Ruchu Palikota cofnął rekomendacje do pełnienia tej funkcji. Była to reakcja na przyjęcie przez Nowicką nagrody za 2012 rok - nagrody takie otrzymali wszyscy wicemarszałkowie.
"Rozmawiałem z nią (Grodzką), ona nie jest jakimś wielkim fanem kandydowania, bo spodziewa się gigantycznej awantury i osobistych przeżyć z tym związanych" - powiedział. "Ale rozmawiamy też jeszcze z innymi kandydatami, też z jedną osobą spoza Ruchu Palikota, decyzja w czwartek" - oświadczył Palikot. Nie chciał ujawnić, o kogo chodzi.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.