Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się w poniedziałek proces lustracyjny posła SLD Eugeniusza Czykwina. Na prośbę lustrowanego i jego obrońcy mowy końcowe odroczono do połowy lutego. Wtedy też najprawdopodobniej zapadnie wyrok.
Zanim doszło do formalnego zamknięcia przewodu sądowego, białostocki sąd m.in. oddalił wniosek obrony o przesłuchanie Bogusława Nizieńskiego, w przeszłości rzecznika interesu publicznego. Sąd uznał, że nie wniesie ono do sprawy nic nowego; ocenił też, że taki wniosek zmierza do przedłużenia procesu.
Sąd uwzględnił prośbę obrońcy i lustrowanego polityka, by dać im czas na przygotowanie się do mów końcowych i odroczył je do 13 lutego. Prawdopodobnie wtedy też zapadnie wyrok.
To powtórny proces lustracyjny Czykwina; postępowanie zostało wszczęte z wniosku IPN. Według Instytutu parlamentarzysta SLD złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, bo w archiwach byłych służb bezpieczeństwa w latach 80. figurował - pod dwoma pseudonimami - jako tajny współpracownik.
Czykwin od lat konsekwentnie zaprzecza współpracy. W pierwszym procesie sąd pierwszej instancji uznał, że parlamentarzysta złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne o tym, iż nie współpracował z SB. Wyrok uchylił jednak sąd odwoławczy, który nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy.
Według katalogu Instytutu białostocka MO zainteresowała się Czykwinem w 1977 r. W aktach nie ma dokładnej daty zmiany przez SB kategorii rejestracji Czykwina z kategorii "zabezpieczenie" na "kandydata na tajnego współpracownika".
Według tych dokumentów 5 listopada 1983 r. został przekwalifikowany na tajnego współpracownika o pseud. Izydor, a 5 lipca 1984 r. pseudonim zmieniono na "Wilhelm". Z ewidencji operacyjnej zdjęto go we wrześniu 1989 r. z powodu "nieprzydatności".
Czykwin zapewnia, że nigdy, w żadnej formie nie wyraził zgody na współpracę i nie miał świadomości, że ktokolwiek przypisał mu jakikolwiek pseudonim. Nie ukrywa jednak, że z racji swojej pracy społecznej i zawodowej "zmuszony był" do kontaktów służbowych z SB. Chodzi o jego działalność w środowisku prawosławnych i mniejszości białoruskiej.
Nazwisko Czykwina znalazło się w 1992 r. na tzw. liście Macierewicza, która prezentowała zasoby archiwalne po służbach specjalnych PRL. Tam napisano, że Czykwin był tajnym współpracownikiem o pseudonimach: Izydor i Wilhelm oraz że figuruje w kartotece ogólnoinformacyjnej UOP.
Czykwin wygrał proces o ochronę dóbr osobistych w związku z umieszczeniem jego nazwiska na tej liście. W poniedziałek poseł załączył do akt sprawy regionalną gazetę z lutego 1994 roku, w której ukazały się przeprosiny ówczesnego szefa MSWiA.
Na początku powtórnego procesu lustracyjnego Czykwin mówił przed sądem, że w związku z kandydowaniem do parlamentu sześć razy składał oświadczenie lustracyjne o tym, że nie był i nie jest - jak powiedział - "współpracownikiem tajnym ani jawnym peerelowskich służb bezpieczeństwa, ani też takich służb po odzyskaniu niepodległości".
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.