Apel o pojednanie w Ugandzie Jan Paweł II przekazał biskupom tego kraju, przybyłym z wizytą "ad limina apostolorum" do Watykanu.
Piętnastu z nich Papież przyjął dziś na audiencjach prywatnych w swojej letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Następnie spotkał się z całym episkopatem i przekazał mu swoje przesłanie. W orędziu Ojciec Święty wyraził ból z powodu zbrojnego konfliktu i anarchii, które dotknęły północną Ugandę. "Łączę się z wami potępiając wszelki przelew krwi i zniszczenie. Kieruję gorący apel do stron konfliktu o odrzucenie agresji i odważne zaangażowanie wraz z innymi rodakami w budowanie sprawiedliwej przyszłości dla wszystkich Ugandyjczyków" - napisał Jan Paweł II. Papież wezwał ugandyjskich biskupów do rozwijania ducha wzajemnej solidarności i braterstwa oraz do dzielenia się zasobami materialnymi i duchowymi z innymi Kościołami lokalnymi. Wskazał, że Kościół winien być coraz bardziej obecny w życiu społecznym, gospodarce, polityce i kulturze. "Nadszedł czas, by katolicy - wraz z chrześcijanami innych wyznań - wnosili ciągle aktualne orędzie Ewangelii w obronę i promocję podstawowych wartości, na jakich opiera się społeczeństwo naprawdę godne człowieka" - podkreślił Ojciec Święty. Papież pochwalił wysiłki episkopatu Ugandy na polu służby zdrowia, oświaty i rozwoju. Zwrócił uwagę na inicjatywy podejmowane - w pełnej zgodności z nauczaniem Kościoła - na rzecz chorych na AIDS. Zachęcił też do przezwyciężania konfliktów szczepowych i napięć etnicznych, aby nigdy nie dochodziło do nich wśród wiernych. W orędziu Papież wskazał na dynamiczny rozwój Kościoła w Ugandzie. Jeszcze przed kilku laty liczył on tylko jedną metropolię. Dziś ma ich 4, a w nich 19 diecezji. Kościół cieszy się licznymi powołaniami, a kandydaci do kapłaństwa przygotowują się w 5 wyższych seminariach duchownych. W gronie przyjętych dziś przez Ojca świętego ugandyjskich hierarchów był arcybiskup Gulu, John Baptist Odama. Abp Odama jest przewodniczącym rady międzyreligijnej, która nie ustaje w wysiłkach zmierzających do zakończenia wojny domowej trwającej na północy Ugandy od prawie 17 lat. "Wielu stawia sobie pytanie, dlaczego rząd nie potrafi zakończyć tej wojny przeciwko rebeliantom z tak zwanej Armii Oporu Pana, skoro udało się zakończyć walki z innymi powstańcami w środkowej części kraju" - powiedział Radiu Watykańskiemu ugandyjski hierarcha i dodał: "Wojna na północy trwa już siedemnaście lat i nie widać jej końca. Niszczy perspektywy na przyszłość. Istnieje całe pokolenie, które urodziło się w czasie wojny, ukończyło szkoły, a nawet zdążyło już założyć rodziny. Nigdy nie zaznało pokoju. Konflikt powoduje zniszczenie całej generacji. Ludzie ci nie mają pojęcia jak wygląda prawdziwa kultura, ponieważ uległa ona zniszczeniu. Nie ma poszanowania prywatności i szacunku dla osób starszych, dla rodziców. Znaczny problem stanowi alkoholizm spowodowany frustracją. Dzieci postrzegają to jako normalne życie". Od 1988 r. LRA - organizacja założona przez "proroka" - jak zwykł się nazywać jej przywódca Joseph Kony - terroryzuje, otrzymując wsparcie z Sudanu, północne regiony Ugandy. Działania zbrojne organizacji zmierzają do obalenia rządu kraju z jego prezydentem Yoweri Musevenim. Rebelianci rekrutują swoich członków przede wszystkim porywając nieletnich, którzy po okresie intensywnej indoktrynacji ostatecznie zostają partyzantami w jej szeregach. Szacuje się, że LRA jest odpowiedzialna za uprowadzenie ponad 20 tysięcy dzieci. Wskutek wojny domowej dach nad głową utraciło aż 850 tysięcy ludzi.W czerwcu Kony, wydał rozkaz swoim podkomendnym, aby zabijali katolickich księży i zakonnice oraz napadali na misje i ośrodki katolickie. W ostatnim okresie organizacja dokonała już kilku napadów na obiekty kościelne. Biskupi katoliccy wraz z innymi przywódcami religijnymi kraju co raz apelują o międzynarodową interwencję w tym regionie. W ponad 22 mln Ugandzie prawie 45 proc. ludności wyznaje katolicyzm.
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.