Brak nadziei dla "Nadziei"?

Obecnie w ośrodku przebywa 32 nieletnich narkomanów, a dwa razy więcej czeka w kolejce na przyjęcie. Tymczasem propozycje komisji konkursowej Śląskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia pozwolą w 2004 roku na utrzymanie tam zaledwie siedmiu miejsc. „Mam nadzieję, że ktoś się opamięta, bo przecież na Śląsku plaga narkomanii wśród dzieci i młodzieży wciąż się rozszerza” – powiedział KAI ks. Józef Walusiak, dyrektor bielskiego ośrodka. Ośrodek „Nadzieja” powstał 14 lat temu. Była to pierwsza w Polsce katolicka placówka resocjalizacyjna, zajmująca się uzależnioną młodzieżą. Do tej pory przez ten ośrodek przewinęło się 650 osób. „Nadzieja” dysponuje nie tylko internatem, ale także wewnętrznym gimnazjum, punktem konsultacyjnym, telefonem zaufania oraz siecią hosteli. Obecnie przebywa w nim 32 podopiecznych w wieku od 13 do 17 lat. Ich terapia trwa rok. Dyrekcja ośrodka złożyła w śląskim oddziale NFZ ofertę na leczenie 30 osób. Mimo kilkakrotnych negocjacji 29 grudnia komisja konkursowa NFZ podtrzymała swą pierwotną ofertę, która pozwala na prowadzenie leczenia jedynie siedmiu osób. „Ta propozycja jest dla nas nie do przyjęcia - odmówiliśmy podpisania kontraktu i wystosowaliśmy oficjalny protest do centrali NFZ oraz Ministerstwa Zdrowia, bo mamy nadzieję, że ktoś z decydentów opamięta się i zrozumie, że na zapobieganiu pladze narkomanii nie można oszczędzać” – mówi ks. Józef Walusiak. Dodaje, że nie może dopuścić do zamknięcia ośrodka, gdyż w przypadku przerwania terapii większość jego nieletnich podopiecznych wróci tam, skąd trafiła do „Nadziei” – do melin narkomanów, na ulice i dworce. W podobnej sytuacji, jak bielski ośrodek „Nadzieja”, są inne ośrodki dla osób uzależnionych w województwie śląskim: w Bytomiu, Mstowie i Częstochowie. Dyrekcje tych placówek także nie przyjęły okrojonych kontraktów, zaproponowanych przez NFZ.