Wtedy wiedzieliśmy, że mamy jednego wroga przed sobą. Dzisiaj nie wiadomo, kto jest wrogiem - mówi ks. prał. Henryk Jankowski w wywiadzie dla Naszego Dziennika. [**Porozmawiaj o tym na FORUM![][1]**][2] [1]: zdjecia/zdjecia/wprzod.gif [2]: http://forum.wiara.pl
Z pomocą potrzebującym - W stanie wojennym parafia św. Brygidy była swego rodzaju centrum charytatywnym. Nie było chyba w Gdańsku żadnego więźnia politycznego, który nie uzyskał stąd pomocy. - Do parafii Świętej Brygidy przybywały tysiące ton darów, które rozdawaliśmy potrzebującym. Każdy, kto potrzebował pomocy, otrzymywał ją. Ponad 1250 rodzin otrzymywało ode mnie regularną pomoc - dziś wielu już o tym zapomniało. Zdobyte wówczas doświadczenie i kontakty ułatwiają mi dzisiaj pracę, choć wtedy organizacja funduszy, obiadów i wszelkiej pomocy przebiegała zupełnie inaczej. W czasach komunistycznych był zakaz prowadzenia działalności charytatywnej, bo władza obawiała się, że jest to forma działalności politycznej. Więc musieliśmy to robić z ukrycia, a dzisiaj możemy działać oficjalnie. Obecnie dotujemy obiady dla uczniów, i to nie tylko dla jednej grupy dzieci, ale dla wszystkich uczniów ze szkoły. Pomagamy też w zakupie podręczników i przyborów szkolnych. Nigdy nie szczędziłem pieniędzy na pomoc. W tym miejscu warto powiedzieć kilka słów prawdy. Nie jestem żadnym biznesmenem czy bogaczem. Nie mam żadnej firmy ani majątku. Jestem w stanie rozdawać tylko to, co dostanę. Obraz tworzony w mediach sprawił, że ludzie nie chcą włączać się w posługę wobec bliźnich, bo "po co dawać, skoro on ma". A to nieprawda! Mam tylko to, co dostanę! Jest na szczęście jeszcze garstka ludzi, którzy wiedzą, co robię i jak wygląda prawda. Na ich pomoc zawsze mogę liczyć. Wyjeżdżam za granicę, staram się zdobywać różne rzeczy, a to słodycze, a to ubrania z likwidowanych firm, a to lekarstwa, a to inną pomoc. Dzisiaj jest straszna bieda, ale nawołuję do solidarności międzyludzkiej, do działalności charytatywnej, wzajemnej pomocy. Dzięki pomocy Polonii amerykańskiej, dzięki panu Edwardowi Moskalowi otrzymuję lekarstwa wartości kilku milionów dolarów, które w całości trafiają do szpitali. - Już w stanie wojennym dzięki Księdzu Prałatowi chore dzieci mogły otrzymać konieczną pomoc medyczną za granicą. Dzisiaj taką pomoc otrzymują także szpitale. - Staram się pomagać szpitalom, bo tam są ludzie, którzy potrzebują pomocy. Przekazuję szpitalom różnego rodzaju sprzęt medyczny i leki. Również Akademii Medycznej w Gdańsku przekazałem bardzo dużo sprzętu, począwszy od foteli dentystycznych, a skończywszy na aparatach rentgenowskich. Od lat sprowadzam też leki, które otrzymuję z Niemiec, gdzie pomaga nam pani doktor Małecka, która pochodzi z Gdańska, a mieszka w Hamburgu. Dzięki niej sprowadzamy nie tylko leki, ale także sprzęt medyczny dla tutejszych szpitali. Jest tak zaangażowana, że stara się pomóc również w załatwianiu operacji dla chorych dzieci. Leki, wartości milionów dolarów, ze Stanów Zjednoczonych od Kongresu Polonii Amerykańskiej kieruję nie tylko do szpitali Wybrzeża, ale także na południe Polski. - Ostatnio utworzona przez Księdza Prałata Fundacja Szpital Kliniczny pw. Najświętszej Maryi Panny odkupiła od Akademii Medycznej szpital, który przewidziany był do likwidacji. - Jeszcze nie odkupiła! Chcemy ten szpital uratować, aby działał i służył społeczeństwu Gdańska. Ma to być klinika prywatna, ale będziemy badali każdego, kto potrzebuje pomocy, czy to laboratoryjnej, czy innej. Będziemy również pomagali pod względem lekarstw i pomoc ta oczywiście będzie gratis. Pomoc naszą otrzymały także gdańskie żłobki i domy dziecka, czy to w formie remontów, czy sprzętu i wyposażenia.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.