Proboszcz parafii przy ul. Górczewskiej, której kościół spłonął w piątek, skarży się na opieszałość badających przyczyny pożaru policjantów i strażaków - podaje Życie Warszawy.
Gazeta informuje: - Jestem zaniepokojony sposobem, w jaki eksperci pracują nad ustaleniem przyczyny pożaru - mówi ksiądz Jan Popiel. - Mam podstawy uważać, że odpowiedzialni za to ludzie nie chcą dociec prawdy - dodaje. Jak już pisaliśmy, pierwsi eksperci spędzili na pogorzelisku zaledwie siedem minut. Wczoraj na zgliszczach pojawili się kolejni. - Policjanci stali przy pogorzelisku i pytali, gdzie znajdą miejsce do pobrania próbek spalonej świątyni - oburza się proboszcz. - Zebrali jakieś szczątki i zaraz poszli. Kilka godzin później pojawili się kolejni policjanci i powiedzieli, że po próbki dopiero przyjdzie biegły. Ja już nic z tego nie rozumiem - dodaje ks. Jan Popiel. Co ciekawe, o wczorajszych policyjnych wizytach przy Górczewskiej nic nie wie zastępca komendanta wolskiej komendy prowadzącej postępowanie w sprawie pożaru. - W poniedziałek nikogo tam nie wysyłałem, nie wiem, co to byli za policjanci. Może z ciekawości przyjechali obejrzeć to miejsce - zastanawia się mł. insp. Marek Maruchniak. Proboszcz podtrzymuje opinię, że kościół został podpalony. - Zbyt szybko stanął w płomieniach. Może ktoś do środka wrzucił jakąś łatwo palną substancję. Wiadomo, że najłatwiej jest powiedzieć, że było to zaprószenie i zakończyć całe postępowanie - mówi. - Niestety, poinformowano mnie, że takie są wstępne ustalenia dochodzenia. Parafianie nie ustają tymczasem w zbiórce pieniędzy na budowę nowej świątyni. Na szczęście kościół był ubezpieczony na prawie 600 tys. zł. Kwota ta stanowi zaledwie część wartości spalonego obiektu i nie wiadomo jeszcze, kiedy i czy w takiej wysokości będzie wypłacona parafii.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.