Rzymski dziennik "La Repubblica" w swoim niedzielnym magazynie umieścił obszerną sylwetkę kardynała Josepha Ratzingera. Przedstawia go jako dobrego kandydata na papieża - informuje Rzeczpospolita.
Artykuły tego typu często pojawiają się, gdy pogarsza się stan zdrowia Ojca Świętego. Tekst wzbudził duże zdziwienie, gdyż gazeta, znana z antyklerykalnego nastawienia, dotychczas ostro zwalczała niemieckiego purpurata - przewodniczącego Kolegium Kardynalskiego, prefekta Kongregacji Nauki Wiary - jako konserwatywnego strażnika katolickiej ortodoksji. "La Repubblica" ma na swoim koncie cały łańcuch publikacji o wyraźnie antypapieskim nastawieniu. Szczytem było zamieszczenie na pierwszej stronie wielkanocnego wydania w 1992 r. fałszywki listu, który włoski aferzysta Roberto Calvi miał przed swoją tragiczną śmiercią (samobójstwo lub morderstwo) skierować do Jana Pawła II. Dziesięć lat później, również około Wielkanocy, "La Repubblica" i jej watykanista Marco Politi (autor wczorajszego artykułu o Ratzingerze) zelektryzowali świat wiadomością na temat papieskiego testamentu, w którym znalazła się prośba o dymisję na wypadek, gdyby Jan Paweł II stracił zdolność komunikowania się ze światem. Ojciec Święty miał go powierzyć kardynałowi Angelo Sodano i biskupowi Stanisławowi Dziwiszowi. Oczywiście nieprawdopodobne było, żeby znani z dyskrecji kościelni dostojnicy, mając w rękach tego rodzaju dokument, zwierzali się właśnie Politiemu. Poza wywołaniem krótkotrwałej sensacji publikacja miała służyć wywarciu psychicznej presji na Ojca Świętego. Podobnie jest teraz. Nie ulega wątpliwości, że kardynał Joseph Ratzinger byłby bardzo dobrym kandydatem na papieża. Poza Janem Pawłem II to najprawdopodobniej on wywarł najsilniejszy wpływ na obecny pontyfikat. Realistycznie patrzy na pozycję katolicyzmu, który we współczesnej kulturze jest coraz bardziej spychany na pozycje defensywne. Jest też przeciwnikiem instrumentalnego wykorzystywania wiary w polityce. Jego wybór z różnych powodów, m.in. wieku - ma blisko 78 lat, wydaje się jednak mało prawdopodobny. Skąd więc nagły zapał w lansowaniu konserwatywnego kardynała przez gazetę, która dotychczas propagowała kościelnych "progresistów"? Odpowiedzi być może należy szukać w starym włoskim przysłowiu: "Kto na konklawe wchodzi papieżem, wraca z niego kardynałem", przypominającym, że najbardziej okrzyczany kandydat na ogół nie zostaje wybrany. Artykuł byłby więc raczej przejawem obaw niż nadziei. O poczuciu taktu wobec obecnego papieża nie mówmy.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.