Kierownictwo Instytutu Pamięci Narodowej podjęło wczoraj decyzję o ujawnieniu nazwiska jednej z osób inwigilujących ks. kard. Karola Wojtyłę. Takie wybiórcze ujawnianie konfidentów, niedługo po śmierci Ojca Świętego i pod koniec kadencji prezesa IPN, wzbudziło zrozumiałe sprzeciwy ze strony polityków i historyków - komentuje Nasz Dziennik.
Na wczorajszej konferencji prasowej Leon Kieres, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, poinformował, że według posiadanych przez IPN dokumentów dominikanin o. Konrad Stanisław Hejmo był w latach osiemdziesiątych tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL o pseudonimach "Hejnał" i "Dominik", który dostarczał informacji na temat ks. kard. Wojtyły. W jednej z audycji telewizyjnych ojciec Hejmo powiedział wczoraj, że nigdy świadomie nie współpracował z komunistycznymi służbami bezpieczeństwa. Prefekt Kongregacji Wychowania Katolickiego Stolicy Apostolskiej ks. kard. Zenon Grocholewski powiedział Polskiej Agencji Prasowej, że wiadomość o współpracy ojca Konrada Hejmo z SB wydaje mu się absolutnie niewiarygodna i - jak podkreślił - "trzeba ją sprawdzić". - Ojciec Hejmo był całkowicie oddany Janowi Pawłowi II, z wielkim poświęceniem i oddaniem służy polskim pielgrzymom. Myślę, że to jest wiadomość absolutnie niewiarygodna i nieprawdopodobna, nie do przyjęcia, trzeba ją sprawdzić - powiedział ks. kard. Grocholewski. - Jestem zdziwiony trybem, w jakim prezes IPN Leon Kieres ujawnia tajnych współpracowników znajdujących się w otoczeniu kard. Karola Wojtyły - ocenił postępowanie władz Instytutu prof. Mirosław Piotrowski, historyk z KUL. Zastanawia się on, dlaczego informacje te zostały, w sposób wybiórczy i instrumentalny, podane akurat teraz, tuż po śmierci Papieża. - Można jedynie spekulować, dlaczego aktualnie została ujawniona agenturalna przeszłość wyłączenie jednej osoby, choć w otoczeniu Ojca Świętego, wcześniej arcybiskupa krakowskiego, było prawdopodobnie kilkudziesięciu tajnych współpracowników - zastanawiał się prof. Piotrowski. - Nie można wykluczyć, że jest to gra polityczna - podkreślił. Według niego, IPN powinien przedstawić pełną listę tajnych współpracowników, którzy inwigilowali arcybiskupa krakowskiego, później kardynała, a następnie Ojca Świętego Jana Pawła II. Informacje powinny być również na bieżąco - co nie nastąpiło - udostępniane historykom uniwersyteckim, a także prokuratorom IPN. Również poseł Antoni Macierewicz (RKN) zwrócił uwagę na to, że prezes Instytutu nagle z ochotą podaje nazwisko osoby mającej być konfidentem, kiedy wcześniej sprzeciwiał się ujawnieniu tzw. listy Wildsteina. O fakcie posiadania takich materiałów, jak przyznał prezes IPN, o. Hejmo, obecnie dyrektor ośrodka duszpasterstwa pielgrzymów polskich w Rzymie, nie został wcześniej powiadomiony. Dominikaninowi przysługuje prawo wystąpienia do Instytutu w tej sprawie o status pokrzywdzonego. Sprawę inwigilacji Karola Wojtyły wywołał tydzień temu sam Kieres, który w audycji radiowej poinformował, że IPN jest w posiadaniu nowych, nieznanych wcześniej historykom, akt. Mają to być taśmy z nagranymi rozmowami oficerów SB z duchownym, będącym tajnym współpracownikiem. Natychmiast wywołało to spekulacje na temat jego nazwiska. Kieres powiedział również, że wiedział o tej sprawie od czterech lat, lecz nie ujawniał jej wcześniej z uwagi na "konieczność weryfikacji". Poseł Macierewicz zastanawia się, dlaczego przez tyle lat akta te nie zostały przekazane Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, który - zdaniem polityka - powinien je poznać jako pierwszy, będąc, w świetle ustawy, niewątpliwie osobą pokrzywdzoną.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.