Od rana w niedzielę kilkadziesiąt osób szukało zaginionej osoby. Akcję przerwano.
Bez rezultatu zakończyły się niedzielne poszukiwania 30-letniego mężczyzny, który w sobotę spadł z tratwy do Biebrzy przy śluzie Dębowo (Podlaskie) - poinformował PAP Kamil Sorko z podlaskiej policji. Nie wiadomo, czy akcja zostanie wznowiona w poniedziałek.
Od rana w niedzielę kilkadziesiąt osób: strażacy, policja i inne służby, szukało zaginionej osoby. Strażackie grupy nurkowe z Augustowa, Suwałk i Grajewa prowadziły akcję pod wodą, z łodzi sprawdzano nie tylko główny nurt Biebrzy, ale także jej - rozległe w tym miejscu - rozlewiska. Strażacy pracujący pod wodą przyznali, że widoczność była "bliska zeru", woda jest bowiem bardzo zmącona, a nurt rzeki - silny.
Sorko dodał, że jeszcze nie zdecydowano, czy poszukiwania będą kontynuowane w poniedziałek. Po podsumowaniu działań prowadzonych w sobotę i niedzielę, decyzja będzie podjęta albo w niedzielę wieczorem, albo w poniedziałek rano.
Wypadek miał miejsce w sobotę po południu. Według informacji policji grupa sześciu osób wybrała się na wycieczkę tratwą, wypożyczoną w miejscowości Polkowo. Wyprawa miała się zakończyć przy śluzie w Dębowie.
Jak mówił w niedzielę przed południem PAP Sorko, jest tam jednak miejsce, gdzie Biebrza ma bardzo wartki nurt i się rozwidla. Część wody przepływa przez jaz i to tam nurt ściągnął tratwę. Gdy uderzyła ona o betonowe zapory, uczestnicy wyprawy wpadli do wody. Cztery osoby wydostały się z rzeki o własnych siłach lub za pomocą innych osób, które zdarzenie widziały. Piąta osoba, która została przyciśnięta tratwą do jazu, została wyciągnięta przez strażaków i z obrażeniami trafiła do szpitala w Suwałkach.
Poszukiwana osoba, to 30-letni mieszkaniec województwa mazowieckiego. Sorko dodał, że rzeka w tym miejscu tworzy ogromne rozlewisko. To głównie ten teren był przeszukiwany, zarówno na powierzchni, jak i pod wodą.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.