Kochać Polskę wymyśloną wedle swoich upodobań łatwo. Znacznie trudniej tę konkretną, która nijak nie chce się zbliżyć do ideału.
Na nasze narodowe święta patrzę ostatnio z coraz bardziej mieszanymi uczuciami. Nie dlatego, jakobym poczuł się tak mocno Europejczykiem, że na Ojczyźnie przestało mi zależeć. Przeciwnie. Ciągle się cieszę, gdy mamy powody do dumy, ciągle mi wstyd, gdy na jaw wychodzi nasza małość. Coraz bardziej jednak mam wrażenie, że takie pojęcia jak „dobro ojczyzny” czy „dobro państwa” to tylko frazesy. I że nas, Polaków, prócz języka i jednego państwa tak naprawdę niewiele łączy.
Ot, choćby sposób w jaki świętujemy w nasze narodowe święta. Wypoczynek, imprezy – OK. Czemu jednak mam wrażenie, że niemal zawsze świętom tym towarzyszy akcentowanie podziałów? Czasem w takie święto narodowe aż strach zajrzeć wieczorem do internetu czy posłuchać wiadomości w telewizji, bo od złości i wzajemnych oskarżeń aż w nich kipi. Dziś będzie inaczej?
Mądre głowy mówią, że źródłem tych podziałów jest albo historia albo teraźniejszość. Mnie się wydaje, że głownie nasze paskudne charaktery. Ludzi zapatrzonych w siebie i swoje interesy, małostkowych, którzy z byle powodu gotowi są prowadzić kłótnie i swary. I którzy stanowczo zbyt łatwo używają wielkich słów. Zwłaszcza w oskarżeniach pod adresem przeciwników.
Jest jednak i inny ważniejszy powód, dla którego w święta narodowe coraz trudniej mi się cieszyć. Sposób, w jaki czuję się traktowany przez włodarzy tego kraju. Podmiotowość coraz mniej wchodzi w grę. Mam być cząstką ciemnej masy, która wszystko kupi. Ot, choćby to, że prawo nie działa wstecz i dlatego nie można niektórym zabrać emerytalnych przywilejów. Można za to wydłużyć czas pracy tym nieuprzywiejowanym, bo ktoś przecież musi za te przywileje zapłacić. Tu już o prawie działającym wstecz jakoś nie ma mowy. Albo to sondowanie możliwości likwidacji OFE. Państwo się ze mną umówiło. Teraz bez mojej zgody chce umowę zmieniać. Rzekomo dla mojego dobra. Słysząc o wynoszącym ponoć ponad 800 miliardów złotych zadłużeniu Polski i konieczności łatania dziury budżetowej mam uwierzyć, że nie jest to skok na kasę?
Łatwo kochać Polskę wyidealizowaną. Problem w tym, że taka nie istnieje. Ta która jest przypomina zaś matkę kłótliwą, zrzędliwą, dla doraźnych interesów łatwo manipulującą swoimi dziećmi. Może lepszy byłby dom dziecka? Tam przynajmniej mógłbym bez przeszkód pielęgnować wyidealizowany obraz matki...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.