Kto zarabia na papieżu?

publikacja 31.01.2006 14:14

O ochronie praw autorskich papieża i opłatach za publikowanie papieskich tekstów z, prezesem jej rady administracyjnej ks. prał. Giuseppe Scotti Libreria Editrice Vaticana, rozmawia Beata Zajączkowska (Radio Watykańskie).

Co zrobiło w tej sytuacji wydawnictwo? Nie było to działanie – jak się ostatnio mówi – mające na celu wyciągnięcie pieniędzy. Wydawnictwo zaprosiło do Watykanu dawnych wydawców książek kard. Ratzingera. Spotkanie odbyło się w dniach od 13 do 16 grudnia ubiegłego roku. Przybyli wydawcy z USA, Szwajcarii, Austrii, Niemiec i oczywiście z Włoch. Byli oni zaniepokojeni tym, co teraz Watykan zadecyduje, obawiali się, że wydawnictwo watykańskie pozbawi ich wszelkich praw. Zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że większość podpisanych wcześniej umów uległo już wygaśnięciu, bo zgodnie z prawem międzynarodowym po 20 latach kontrakt traci ważność. Watykan postanowił jednak docenić ich wcześniejszą pracę i wszystkie umowy zostały jakby „na nowo podpisane” w 2005 roku. Wydawcy mają więc prawo do książek przez następne 20 lat. Finansowa strona kontraktów pozostała bez zmian. Oczywiście dochód ze sprzedaży książek trafia teraz nie do kard. Ratzingera, lecz do Watykańskiej Księgarni Wydawniczej. - Zarzucono Watykanowi, że poprzez decyzje dotyczące praw autorskich wokół Kościoła roztacza się niezdrowy zapach pieniędzy? Czy za prawo do druku pierwszej encykliki Benedykta XVI trzeba zapłacić więcej niż za ostatnią encyklikę Jana Pawła II? - Wokół Kościoła roztacza się zapach pieniędzy, w tym sensie, że ci wszyscy, którzy wykorzystywali Kościół do robienia pieniędzy teraz widzą, że troszeczkę się im przycina pazurki. Taka jest moja odpowiedź na stawiane zarzuty. Za ostatnią encyklikę Jana Pawła II i pierwszą Benedykt XVI trzeba zapłacić tyle samo, nic się nie zmieniło. Trzeba tylko pamiętać o umieszczeniu copyright. Jest to rzecz, którą poważne wydawnictwa tak we Włoszech ja i na świecie zawsze robiły szanując prawa autorskie. Niestety istnieje wiele „niepoważnych” wydawnictw, które – co trzeba tu podkreślić – wykorzystywały Kościół dla wzbogacenia się i nigdy nie respektowały copyright. Takie rozróżnienie między wydawnictwami jest konieczne. Dla tych pierwszych ubiegłoroczny komunikat kard. Sodano nie wnosi żadnych zmian w porównaniu z tym z 1978 roku. Wydawnictwa, które przyzwyczaiły się zbijać majątek na papieskich słowach teraz czują się zagrożone i wzniecają polemikę, powiedziałbym dość dziwną i głupią. Przedstawiciele wydawnictw, którzy spotkały się z nami w Watykanie, poczuli się zdziwieni i osobiście dotknięci tą medialną kampanią, która zrodziła się z niczego i została wykorzystana do prywatnych celów. Niektóre z nich – Herder, Ignatius Press – oddały do naszej dyspozycji nawet swoje strony internetowe, mówiąc, że możemy tam przedstawić nasz punkt widzenia, ponieważ to co się dzieje jest niesprawiedliwe. - Mówiono też, że obecnie trzeba płacić nawet za cytowanie papieskiego nauczania w gazetach czy tygodnikach. Innymi słowy dziennikarz piszący relację z modlitwy Anioł Pański musiałby zapłacić za cytowane w artykule słowa Papieża...