Już kilkoro dzieci udało się uratować dzięki nietypowej akcji bydgoskich jezuitów i Diakonii Życia Duszpasterstwa Akademickiego "Arka".
Założyli oni telefon, którego numer umieścili wśród ogłoszeń aborcyjnych,a następnie, odbierając zgłoszenia od matek, które chcą się poddać aborcji, nakłaniają je do porzucenia takiego zamiaru. - To ewenement na skalę kraju - podkreśla ks. Piotr Wencel, diecezjalny duszpasterz rodzin. - Młodzi dali w gazecie ogłoszenie: "Brak miesiączki? Możemy pomóc". Rozdzwoniły się telefony. Zaczęły się zgłaszać kobiety szukające możliwości aborcji. Dzięki pomocy studentów z diakonii udało się ocalić kilkoro dzieci. Ważne jest nie tylko przekonanie matek, że powinny urodzić swoje dziecko, ale również zorganizowanie dla nich pomocy materialnej - tłumaczy ks. Wencel. - Ci, którzy dzwonili, myśleli, że jest to jedno z takich ogłoszeń umożliwiających zabicie dziecka. Wówczas mówiliśmy, że proponujemy dwa rodzaje pomocy - albo pomoc rzeczową w postaci wyprawki, albo pomoc adopcyjną - wyjaśniają studentki z Diakonii Życia Duszpasterstwa Akademickiego "Arka". - Czasami rozmowa się urywała. Wtedy pozostawialiśmy to Panu Bogu i modlitwie. Niekiedy do studentów zgłaszają się młode matki z dziećmi - te, które sześć, siedem miesięcy wcześniej zadzwoniły pod podany telefon. Proszą o pomoc. - W 2004 roku urodziła się Wiktoria. Przeżywamy wielką radość, kiedy możemy wziąć na kolana to nasze małe dziecko. To taki mały dowód na to, jak Bóg pięknie działa i jak nasza służba jest potrzebna. Modlitwa i zaangażowanie - to podstawa - dodają. W diakonii systematycznie działa około 15 osób, ale wiele innych pomaga rzeczowo i finansowo. Pieniądze i wsparcie materialne dla matek (pieluszki, łóżeczka, wózki) pochodzą z darowizn. Zdarza się, że studenci pomagają młodym matkom w poszukiwaniu pracy.
Łączna liczba poległych po stronie rosyjskiej wynosi od 159,5 do 223,5 tys. żołnierzy?
Potrzebne są zmiany w prawie, aby wyeliminować problem rozjeżdżania pól.
Priorytetem akcji deportacyjnej są osoby skazane za przestępstwa.