Technika, dzięki której wyhodowano owieczkę Dolly, może posłużyć do stworzenia dzieci bez wad genetycznych - twierdzi profesor Ian Wilmut, uważany za "ojca klonowania". O szokującym pomyśle pisze Rzeczpospolita.
Realizacja pomysłu wymaga jednak daleko posuniętych modyfikacji genetycznych i najprawdopodobniej zniszczenia oryginalnego zarodka. Jak jednak podkreśla słynny naukowiec, nie byłoby to klonowanie człowieka, czego tak obawiają się Kościół i etycy na całym świecie. Jak to sobie prof. Wilmut wyobraża? Z zarodka mającego ok. 100 komórek trzeba pobrać tzw. komórki macierzyste i zmodyfikować je w taki sposób, aby nie miały żadnych wad genetycznych. Nasza technika jest jednak niedoskonała - w chwili pobierania komórek embrion zostałby prawdopodobnie uśmiercony. Z komórek macierzystych, w drodze klonowania, można jednak stworzyć nowy zdrowy zarodek. I właśnie ten zostałby wszczepiony do macicy kobiety. Ten scenariusz prof. Wilmut przedstawia w swojej najnowszej książce "After Dolly" ("Po Dolly"), której fragmenty ukazały się w "Daily Telegraph". To zaskakujące, bo dotąd pracujący w szkockim Roslin Institute naukowiec wyraźnie opowiadał się przeciwko klonowaniu ludzi. "Wczesny embrion nie jest człowiekiem, a jak sądzę wykorzystanie klonowania w celu uchronienia dziecka przed ciężką chorobą dziedziczną jest mało kontrowersyjne" - tłumaczy prof. Wilmut. - Wybieranie zdrowych komórek z zarodka z defektami genetycznymi w celu klonowania i stworzenia zdrowego bliźniaka jest nie tylko nieetyczne. Jest wręcz perwersyjne - oburza się Julia Millington z grupy ProLife Alliance poproszona o komentarz przez sieć BBC. Sam pomysłodawca przyznaje, że wdrożenie tej techniki pociąga za sobą szereg problemów etycznych i praktycznych, które trzeba już teraz rozwiązać. Gdzie przebiega granica między zapobieganiem chorobom a udoskonalaniem człowieka? Co zrobić, gdy rodzice będą chcieli, by ich potomstwo nie tylko nie było ułomne, ale wręcz by pozytywnie wyróżniało się fizycznie spośród innych dzieci. Wilmut podaje przykład - rodzice mogą pragnąć, by dziecko było w dorosłym życiu wyższe, ponieważ statystyki podają, że ludzie wysocy częściej odnoszą sukces i są uważani za bardziej atrakcyjnych. "Niezależnie od różnych odcieni szarości między terapią a udoskonaleniem jestem przekonany, że społeczeństwo jest zobowiązane interweniować na rzecz embrionu, gdy przychodzi do wyboru międzyryzykiem a szansą, jaką dają modyfikacje genetyczne" - broni się prof. Wilmut. Ale możliwość takich modyfikacji niesie i inne skutki. Wprowadzone ręką człowieka zmiany genetyczne dotknęłyby również potomstwo ludzi-klonów. Skomplikowana procedura byłaby też z pewnością kosztowna. A to sprawiłoby, że szansę bycia pięknym i zdrowym mieliby tylko ludzie bogaci. Od redakcji "Wczesny embrion nie jest człowiekiem" - twierdzi prof. Wilmut. A kiedy się nim staje? Pomysł zabijania człowieka, aby stworzyć jego klona, jest tak obrzydliwy, a uzasadnienie tak obłudne, że nie wymyślili go nawet scenarzyści w Hollywood. Jak widać goniący za pieniędzmi naukowcy nie cofną się przed niczym. Tylko czy przy takim nastawieniu zasługują jeszcze na tytuł naukowców? Wiara.pl
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.