Kazimierz Świtoń chce, by metropolita katowicki arcybiskup Damian Zimoń przeprosił za księży, którzy donosili na niego bezpiece. Zapowiada też, że ujawni nazwiska agentów wśród duchownych - donosi Rzeczpospolita.
Od kilku miesięcy Świtoń czyta wszystko, co znajduje w archiwum IPN na swój temat. Świtoń to kontrowersyjna postać: w 1978 r. założył w Katowicach pierwsze w kraju Wolne Związki Zawodowe, związał się z opozycją, był inwigilowany. W latach 90. zasłynął organizowaniem kampanii antysemickich. Ogłosił m.in. listę osób pochodzenia żydowskiego, które miały rządzić Polską, zasłynął akcją stawiania krzyży na oświęcimskim żwirowisku. W PRL bezpieka nadała mu kryptonim Emisariusz. Jego akta to ponad 20 tysięcy stron dokumentów. - Od 1977 r., kiedy wróciłem z głodówki w kościele św. Marcina w Warszawie, wokół mnie i rodziny zmontowano sieć agentów. Do 1990 r. donosiło na mnie ponad 170 tajnych współpracowników. Było wśród nich 21 duchownych. Chcę, aby arcybiskup Damian Zimoń mnie za to przeprosił - mówi Świtoń. W kwietniu Kazimierz Świtoń wysłał w sprawie księży agentów list do arcybiskupa. Nie dostał odpowiedzi. Ksiądz Grzegorz Olszowski, kapelan i sekretarz kurii, jest oszczędny w słowach. - Wkrótce pan Świtoń otrzyma odpowiedź. Arcybiskup nie zmienił stanowiska w sprawie księży agentów - mówi ksiądz Olszowski. Odsyła do wywiadu abp. Zimonia z 1 czerwca w katowickim dodatku "Gazety Wyborczej", w którym metropolita powiedział: "Dawno wiem, kto co ma na sumieniu. Rozmawiałem z nimi, przeprosili. Dajmy im spokój (...). Przecież ci ludzie, którzy donosili czy współpracowali z esbecją, albo już nie żyją, albo stoją nad grobem". Świtoniowi to nie wystarcza. - Chcę, aby wszyscy dowiedzieli się, kim byli kapusie w sutannach. Dlatego wystąpię o odtajnienie ich kryptonimów, a nazwiska ujawnię - deklaruje. - Tej fali ujawniania agentów w Kościele przez pokrzywdzonych nie da się już zatrzymać. Po Świtoniu będą inni. My od dawna wiemy,kto donosił SB - mówi jeden z księży z kurii w Katowicach. Z dokumentów, które ma Świtoń, wynika, że najbardziej cenni dla Wydziału IV SB w Katowicach (zajmował się walką z Kościołem) byli trzej agenci: "Zajączkowski", "Plastyk" i "Wiedeńczyk". To księża pracujący w kurii, a zarazem jedni z najbliższych współpracowników bp. Herberta Bednorza, który do 1985 r. był biskupem katowickim. Trzej agenci byli bardzo cenni. Świadczą o tym ich raporty oraz to, że spotykali się z nimi tylko szefowie IV Wydziału Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach: Jerzy Birnbach (naczelnik wydziału w latach 1977 - 1983), Kazimierz Goraj - jego zastępca, oraz Edmund Perek. Dzięki ich informacjom oficerowie SB doskonale wiedzieli, co działo się w czasie najbardziej poufnych spotkań w kurii katowickiej. SB mogła także wpływać na ocenę pewnych wydarzeń przez ordynariusza katowickiego - na przykładtego, co robił opozycjonista Świtoń. Dlatego raporty agentów znalazły się w teczce "Emisariusza". W dokumentach, z którymi zapoznaje się Świtoń, jest m.in. informacja, że 11 listopada 1979 r. SB planowała kontrakcję przeciwko akcji ulotkowej po mszy w katowickiej katedrze. W notatce czytamy: "Poprzez osobowe źródła (OZI) uzyskiwać informacje wyprzedzające o zamierzeniach kurii i planowanym programie kościelnym. Podejmować w zależności od sytuacji operacyjnej działania inspirujące mające na celu neutralizację i przeciwdziałanie zamiarom. Wyselekcjonowana grupa OZI zabezpieczy kameralne spotkanie z bp. H. Bednorzem. Realizują: TW "Wiedeńczyk", "Plastyk", "Zajączkowski". Odpowiedzialni - mjr Birnbach, mjr Perek, por. Madej".
Wyniki najnowszych badań powinny zostać ogłoszone pod wieczór.
Atakujący przejęli kontrolę nad portfelem cyfrowej monety Ether.
Prosi, by we wszystkich parafiach podczas Mszy odmawiane były dwie modlitwy.